Monday, March 12, 2007

WROBEL - szlachecka perspektywa

czyli historia z lotu ptaka.

06:30 Hrs. Na dworze sucho, ciemno i minis 2-stopniowo. Rogalik ksiezyca spowity lisia kita. Szyby samochodu pokryte cienka warstwa lodu. Dziennik w Polskim Radiu Toronto na fali 1320 AM. Islamisci strasza Niemcow i Austriakow. Zobaczymy czy narobia w pory, jak wczesniej Hiszpanie.

06:49 Hrs. Lece bo chce. Lece bo zycie jest zle - unosi sie w PRT 1320 AM. ESSO, Canadian Tire, Petro-Canada biora za litr paliwa $1.02.4. Beaver $1.02.2.

WROBEL (Zvirblis). Uzywali najpewniej herbu Jastrzebiec. Znani byli od wiekow zarowno w Koronie Polskiej (przede wszystkim w Malopolsce), jak i na Kresach Wschodnich dawniej Rzeczypospolitej. Prawdopodobnie jednym z pierwotnych gniazd tego rodu moglo byc szlacheckie siolo Wroble na ziemi podlaskiej, z ktorego wywodzili sie m.in. Wroblewscy herbu Slepowron (por. I. Kapica Milewski, Herbarz, s. 465). W kolejnych wiekach Wroblowie znani byli na Wilenszczyznie, Witebszczyznie, Smolenszczyznie i w okolicach Kijowa. Jedna z odnog rodu osiedlila sie w Wilnie, gdzie Wroblowie byli spokrewnieni m.in. z Lipinskimi (CPAHL, f. 391, z. 4, nr 1664, s. 52-53). W XIX wieku szlachecka rodowitosc Wroblow wielokrotnie potwierdzaly heroldie grodzienska, bialostocka i mohylewska oraz Departament Heroldii Senatu Rzadzacego w Petersburgu (Centralne Panstwowe Archiwum Historyczne Bialorusi w Grodnie, f. 332, z. 2, nr 1, s. 129-132).
Juz sredniowieczne zrodla archiwalne zawieraja wzmianki o reprezentantach tego rodu. Szlachcic o nazwisku Wrobel wymieniany jest np. przez ksiegi sadowe miasta Sanoka w latach 1423, 1424, 1426. Johannes Wrobel, nobilis z ziemi sanockiej, w 1501 r. wspomniany jest w tamtejszych ksiegach ziemskich. Inny honestus - nobilis Albertus Wrobl de Marzwsche - figuruje w aktach krakowskich z poczatku XV w. (por. Pomniki dziejowe wiekow srednich, t. XVIII, s. 232).
"Wrobel Walenty, kaznodzieja slawny i tlumacz psalmow Dawida", odnotowany zostal w trzecim tomie Herbarza polskiego Hipolita Stupnickiego (inne polskie dziela heraldyczne nie zawieraja informacji o tym badz co badz rozgalezionym rodzie szlacheckim). Johannes Wrobl wspomniany zostal w aktach kapituly poznanskiej z roku 1565 w tekscie dekretu krola Zygmunta Augusta.
Walentinus Wrobel, scabinus Stradomiensis, odnotowany zostal przez zrodla archiwalne z roku 1586 (Prawa, przywileje i statuta miasta Krakowa, t. I, s. 376). Jakub Wrobel (Jacobus Wrobel), szlachcic, wzmiankowany jest w krakowskich ksiegach grodzkich 22 lutego 1590 r. (W. Semkowicz, Wywody szlachectwa, nr 2003). Jozef Wrobel, zolnierz wojsk polskich walczacych pod Napoleonem w 1812 r., wspomniany zostal w notatkach dotyczacych powiatu bobrujskiego z tamtych czasow (AWAK, t. XXXVII, s. 340) (Jan Ciechanowicz, "Rody rycerskie Wielkiego Ksiestwa Litewskiego").

Curriculum vitae profesora Katedry Historii Polski na Uniwersytecie Torontonskim Piotra Wrobla liczy 18 stron. Pokryte malym drukiem stronice sa zapisem historii zawodowej wysoko cenionego naukowca i dydaktyka, ktory zdobywal ostrogi zawodowe w Polsce, Niemczech, Anglii, USA i wreszcie trafil do Toronto. 8 ksiazek, 11 rozdzialow w publikacjach zbiorowych, 67 artykulow naukowych, 54 recenzje, ponad 100 referatow i wykladow na konferencjach i sympozjach naukowych, czlonkowstwo w miedzynarodowych stowarzyszeniach i redakcjach periodykow naukowych, dziesiatki kursow i wykladow, wypromowani doktorzy i magistrzy.
A jednak... Ostatnio w pewnym pismie polonijnym opublikowano list, pod ktorym zbierane sa podpisy osob domagajacych sie od wladz University of Toronto zwolnienia prof. Wrobla.
Dlaczego?
Udzielmy glosu historykowi, ktory stal sie obiektem tej kampanii.

Wraz z historia studiowalem filologie arabska, ale w koncu magisterium pisalem ze stosunkow polsko-niemieckich i dziejow Niemiec. Praca byla nawet dosc sensacyjna, bo dotyczyla morderstwa jako broni politycznej po I wojnie swiatowej w Republice Weimarskiej.

Stworzylismy Archiwum Wschodnie, w ktorym gromadzilismy materialy o Polakach w Zwiazku Sowieckim. Przez pewien czas bylem kierownikiem naukowym tego Archiwum.

Uwiadomilem sobie jak bardzo zagadnienie mniejszosci narodowych bylo wazne dla historii Polski. Podczas prac nad Bialorusinami zorientowalem sie, ze najciekawsza mniejszoscia byli Zydzi.

Oprocz UW pracowalem takze w Zydowskim Instytucie Historycznym, ktory niegdys byl dobrym osrodkiem naukowym, ale po 1968 roku stracil wiekszosc wybitnych specjalistow. W latach 80. zaczeto tam przyjmowac mlodych historykow, takze Polakow, tak jak ja nie majacych korzeni zydowskich.

Wazne bylo, ze jezdzilem na seminaria w Uniwersytecie Berkeley i do Instytutu Hoovera w Stanford, gdzie istnieje najwieksza poza Polska archiwalna kolekcja dotyczaca Polski, bezcenna, zdeponowana tam przez rzad Polski na emigracji. Jest tam tyle materialow, ze kilku polskich historykow mogloby tam pracowac przez kilkadziesiat lat.

Historia Polski jest bardzo atrakcyjna, ale trzeba ja umiec "sprzedac". Nie da sie tego zrobic w "opakowaniu" hurra-patriotycznym i martyrologicznym, bo nikt nie bedzie sluchal wykladow, jak to cierpielismy i jak bylo nam zle. Wsrod studentow jest wielu przedstawicieli innych narodow srodkowoeuropejskich, ktorzy uwazaja, ze to oni mieli najgorzej, a w dodatku Polacy nie byli zupelnie wobec nich w porzadku. W koncu, nie da sie historii Polski chirurgicznie oddzielic od historii innych krajow tego zakatka swiata, wiec trzeba mowic i o Bialorusi, i o Ukrainie, i o Litwie, i o Niemczech, i o Rosji. I to zetkniecie jest niezwykle interesujace.

Co roku prowadze takze dwa seminaria dla studentow lat starszych i dla studentow graduowanych. Jedno z tych seminariow to "Historia Zydow w Polsce od Rozbiorow Rzeczypospolitej". Tu wiekszosc moich studentow to Zydzi, ktorzy czesto przezywaja szok, ogladajac dokumenty zawierajace nowe dla nich tresci. Dowiaduja sie na przyklad, ze nie tylko Zydzi cierpieli w czasie holokaustu, ze byli nawet tacy, ktorych traktowano jeszcze gorzej, mianowicie Cyganie.

Niektorzy uciekaja z moich zajec, gdyz zdobytej u mnie wiedzy nie sa w stanie zintegrowac z tym, co wyniesli z domu czy synagogi. To burzy ich tozsamosc. Taki student przychodzi do mnie i mowi: "Panie profesorze, kapitalne seminarium, ale ja nie moge brac w nim udzialu, bo wszystko mi sie wali. Nie moge o tym mowic w domu, w synagodze. Co mam robic?". Na to ja mam przygotowana odpowiedz: "Jezeli chcesz byc intelektualista, to nie mozesz nie kwestionowac status quo. Intelektualista to rebeliant".

Lata spedzone za granica zmienily moje spojrzenie na historie Polski i Europy Srodkowej. Kiedys, kiedy pracowalismy w Polsce nad historia Zydow, widzielismy jakby wielki okrag, ktory symbolizowal historie Polski i w nim mniejsze kolko - Zydzi polscy, mniejszosc. Teraz, na tym kontynencie, zobaczylem to inaczej. Jest ogromny okrag i to jest historia Zydow w ogole i obok niego, czesciowo sie zazebiajac, drugi okrag, mniejszy, i to jest historia Polski. To jest zupelnie inna optyka.

Ogolnie mowiac, jestem bardzo dumny z polskich studentow. Malo kto wie, ze studentow pochodzenia polskiego jest na U of T bardzo duzo - pare lat temu bylo trzy tysiace studentow urodzonych w Polsce na 60 tysiecy studentow uniwersytetu. Jesli dodac tych, ktorzy urodzili sie poza Polska, ale w polskich rodzinach, to jest to grupa jeszcze wieksza. To nasza przyszlosc i lekarstwo na cale zlo. Kiedy starsze generacje obciazone kompleksami, uprzedzeniami i dziwnymi wizjami odejda, ci mlodzi ludzie zajma ich miejsce z wielkim powodzeniem. To wspaniali ludzie, dobrze znajacy jezyki, pozbawieni kompleksow, z duzym rozmachem zyciowym i bez obciazen. Czesto studenci-imigranci sa lepsi niz studenci ontaryjscy, gdyz maja bogate doswiadczenie i fenomenalna motywacje.

Bardzo czesto narody, szczegolnie wschodnioeuropejskie, maja tozsamosc narodowa oparta o specyficzna interpretacje historii. Omijajac tabu i tematy drazliwe oraz windujac na piedestal te wydarzenia i zjawiska, z ktorych sa dumne, tworza tozsamosc, do ktorej sa bardzo przywiazane. Tak jest z Polakami, Zydami, Ukraincami, Lotyszami i wielu innymi narodami. A historia akademicka jest inna. Obowiazkiem naukowca jest dazenie do obiektywizmu. Kiedy taki obiektywny czy bliski obiektywizmu obraz historii jest konfrontowany z historia tozsamosciowa, nastepuje zgrzyt, poniewaz ta akademicka historia mowi czesto o rzeczach, ktore zupelnie sie nie zgadzaja z ta druga, sentymentalna wersja.

Roznych tabu w historii Polski jest wiele i beda one wychodzic na jaw. Czasy sie zmienily i Polska juz nie potrzebuje martyrologicznej interpretacji historii. Kiedys tak zreszta nie bylo. Kiedy sie czyta Jana Dlugosza, najwiekszego polskiego historyka czasow przedrozbiorowych, to czlowiek przeciera oczy ze zdziwienia. Tam jest duma graniczaca z arogancja, poczucie pewnosci siebie, zadowolenie z polskich dokonan, nie ma elementow tak typowych dla XIX wieku, typu "Polska Chrystusem narodow". Za Dlugosza Polska byla panstwem decydujacym o losie Wschodniej Europy, panstwem panow.

Wezmy na przyklad bitwe o Monte Cassino, ktora byla jednym z najbardziej heroicznych wyczynow Polakow. W tym przypadku takze natknalbym sie na bariere problemow drazliwych. Bo przeciez czesc obroncow Monte Cassino, tam na gorze, mowila po polsku. To byli Polacy z terenow wlaczonych do Rzeszy, wcieleni do Wehrmachtu. I juz mamy problem. Mozna ten problem przemilczec, a historykow, ktorzy o tym mowia, nazwac zdrajcami, ale mozna miec na to poglad zupelnie inny. W moim pojeciu, to inne podejscie jest nie tylko znacznie bardziej interesujace, ale bardziej dramatyczne i przejmujace, bo zdecydowana wiekszosc polskojezycznych obroncow Monte Cassino na ochotnika tam nie poszla. To jest wlasnie dramatyzm polskiej historii, ze wielokrotnie Polacy byli po dwoch stronach frontu i reprezentowali rozne postawy. Udawanie, ze tak nie bylo, czyni historie nudna i nieautentyczna...
Dla jednego to, co powiedzialem o Monte Cassino, jest do przyjecia, a juz inny rzuci sie na mnie, ze szkaluje Polakow.

Innymi slowy, kiedy przychodze na spotkanie z Polonia i opowiadam o moich badaniach, to jesli nawet ludzie sie ze mna nie zgadzaja, nie zasluguje na to, by mi wmawiac, ze sie nie znam na mojej specjalnosci, ze ze zlej woli manipuluje wynikami badan, by mnie nazywac zdrajca, sprzedawczykiem i wywodzic moje domniemane zydowskie korzenie, jako wytlumaczenie mojej, w ich mniemaniu, nagannej postawy. To mnie odstrecza od jakiejkolwiek nieakademickiej wspolpracy.

Jak w przypadku kazdej katedry etnicznej, liczono na to, ze bede rzecznikiem lub nawet adwokatem interesow danej spolecznosci, czyli ze bede bronil dobrego imienia Polski, jak sie to mowi. To mialo byc moje glowne zadanie. I nastapilo rozczarowanie, gdyz w przekonaniu moich adwersarzy tego nie czynie.

Gdy ktos mnie zaprasza z wykladem, chetnie jade, ale do srodowisk akademickich. Inne spotkania sa okazja do uslyszenia, ze jestem Zydem i zdrajca lub nic nie rozumiem. Jeszcze zanim przyjechalem do Toronto dowiedziano sie tutaj, ze na Uniwersytecie Warszawskim zajmowalem sie tematyka polsko-zydowska. Poszla wiec wiesc, ze oto uzbierane z trudem przez Polonie dolary znalazly sie w rekach Zyda, ktory na dodatek wszystkiego, jako jeden z kursow uczy historii Zydow w Polsce (Malgorzata P. Bonikowska, "Kochac Polske, ale madrze", Wywiad z prof. Piotrem Wroblem, GAZETA 39, 23 - 25 lutego 2007).

Nareszcie ktos sie zainteresowal tym zdrajca Narodu Polskiego, szkoda tylko ze tak pozno. Nalezy sie zastanowic dlaczego zostal przyjety na to stanowisko w U of T. Na pewno mieli na to wplyw ludzie ktorzy niewiele wiedzieli o antypolskiej dzialalnosci tego "profesora". Za wypowiedzi szkalujace Polske po ogloszeniu ksiazki Grossa i udziale w antypolskich seminariach w Californii powinien jako wrobel odleciec do Izraela, a nie jeszcze za szkalowanie Polski dobrze mu placic. Jego dzialalnosc szkodzi Narodowi Polskiemu na obczyznie.
Dosc mamy zydozdrajcow wsrod nas i nalezy temu zapobiegac i tepic takich "Polakow". Takich wroblow i geremkow powinnismy pozbawic obywatelstwa polskiego i wydac ich tam gdzie kroluje synagoga i zydowscy oprawcy Narodu Polskiego w sluzbie komuny.
Leon Pankiewicz
Mississauga
Ten list jasno dowodzi, ze antysemityzm wsrod Polakow nie istnieje.
Malgorzata P. Bonikowska
("Ludzie listy pisza...", GAZETA 49, 9 - 11 marca 2007).

Tadeusz Gajl w "Herby Szacheckie Rzeczypospolitej Obojga Narodow", zacne szlacheckie rodziny PANKIEWICZ przypisuje do klanow: Ostoja, Pobog, Traby, a zacne szlecheckie rodziny BONIKOWSKI do klanu: Brodzic.

SZLACHCIC WROBEL MOWI:

Jestem historykiem z wyksztalcenia, wykonuje ten zawod i to jest moja najwieksza pasja. To wlasciwie zalatwia wszystko. Jestem dzieki temu czlowiekiem szczesliwym. Historia jest teraz nieslychanie ciekawa dziedzina - w Polsce otworzyly sie archiwa, mozna rozmawiac z ludzmi o bardzo roznych pogladach.

Moje mysli sa w pewnych kregach niecenzuralne.

Ludzie zyjacy w Polsce sa wystawieni na dzialania elit. Te elity intelektualne dominuja. Moga byc prawicowe, moga byc lewicowe, ale sa na jakims poziomie i moga swe opinie przedstawic w sposob silny i przekonujacy. Tutaj sytuacja jest inna. Kongres Polonii Kanadyjskiej skutecznie zantagonizowal tutejsze polskie elity, a przynajmniej znaczna ich czesc. Nie biora one udzialu w zyciu polonijnej spolecznosci.

Mlodzi ludzie zostali nauczeni, ze z polonijnymi organizacjami zadne kontakty nie maja sensu, gdyz jest to stracony czas, stracone pieniadze i stracone nerwy.

Z Grossem sprawa jest dosc ciekawa. Jak wiadomo, poprzednia ksiazka Grossa "Sasiedzi" byla dyskutowana szeroko w Polsce i na swiecie. Kto z tych panstwa, ktorzy teraz mowia przeciwko mnie tyle zlego, przeczytal ktorykolwiek z moich tekstow na temat "Sasiadow"? W jakims sensie, ta ostatnia recenzja jest kontynuacja tego wszystkiego, o czym byla mowa w sprawie "Sasiadow". Uczestniczylem w co najmniej pieciu konferencjach na temat "Sasiadow", napisalem kilka recenzji tej ksiazki i, o zgrozo, uwazam, ze "Strach" jest lepszy. Ale wiekszosc moich adwersarzy nie czytala ani jednej ksiazki ani drugiej i nie interesuja sie naprawde tym, co pisalem o nich.

Jestem zdecydowanie przeciwny interpretacji, ze istnieje jakas konspiracja, dzialajaca przeciwko Polsce. Nie ma niczego takiego. Malo tego, mieszkam poza granicami Polski osiemnascie lat i nigdy mnie nie spotkalo nic naprawde nieprzyjemnego z tego tylko powodu, ze jestem Polakiem. Nie istnieje zadna zmowa, zaden masowy problem, nic, przeciwko czemu nalezaloby prowadzic jakas zorganizowana kampanie. Oczywiscie, ze sa ludzie, ktorzy nie lubia a nawet nienawidza Polski. Tak samo, jak sa ludzie, ktorzy nienawidza Ukrainy, Rumunii, Portugalii, czy Gornej Wolty ("Kochac Polske, ale madrze", GAZETA 44, 2 - 4 marca 2007).

1 comment:

Anonymous said...

*BLOG WYCINKOWY SZLACHCICA FROGGA*
Teraz bez logowania!
Dodaj swoją opinię


Komentuje: Edward Kuciak
2007-03-12
ZALOBA W RODZINIE
Dzwonilem dzisiaj do Ustki. Rozmawialem z Krystyna. Akurat mieli stype. Wujek Wojtek odszedl. Chorowal. Przebywal w szpitalu. Piekny czlowiek. Zawsze elegancki i szarmancki. Stary szlachciur z nieustajacym poczuciem humoru i zdrowym sarkazmem. Niech mu ziemia lekka bedzie. Zmowie rozaniec za jego dusze. Co jednak smuci i zadziwia, że jak mówiła mi Krystyna, Zygmunt Prusiński proszony o małą przysługę w związku z pogrzebem, odmówił pomocy, choc sam najpierw sie z taką pomoca sam deklarował. Coż, na chamstwo nie ma lekarstwa. Codziennie bede go wspominal w modlitwie, tak jak to robie teraz z jego zona, kochana ciocia Irka, z ktora na pewno spotkal sie juz w niebie.


Komentuje: AUTOR Z.J.P.
2007-03-12
Proszę pana, czy pan jest pierdolnięty?! Co ja mam z tym pogrzebem? Nikt mi nic nie narzucał, nikt do mnie nie przychodził - od tego jest firma "Dąbek" i ksiądz z kościoła! Czy już przewróciło panu w głowie doszczętnie? Jeśli będzie pan pisał bzdury, to napiszę do Redaktora Zdzisława Raczkowskiego i zablokuje panu tego rodzaju pierdoły. Ma pan swój blog, to truj się pan u siebie. Albo zróbcie sobie z Izdebskim Klub Płaczków. Jeszcze raz powtarzam, ja pana nie znam. Nie wiem w ogóle kto pan jest, kim jest itd. Ja lubię żarty, ale to nie ten styl. Pan jest życiem zmarźnięty. Canada, nie dla pana. Nie jest pan Londonem. Zygmunt Jan Prusiński


Komentuje: Jerzy I.
2007-03-12
Panie Redaktorze Zdzisławie Raczkowski, jako czytelnik Pana Portalu "AFERY - PRAWA" nie muszę czytać (jakieś "schizofrenii") potłuczonego życiem p. Edwarda Kuciaka z Toronto. Jest on znanym na forach w kraju "prowokatorem" - z którymi na ogół w większości się nie zgadza z opiniami innych. - Czy nie może Pan mu powiedzieć, że prywatne żale nie są od tego, żeby psuć klimat zdrowej polemiki. Autor Zygmunt Jan Prusiński na pewno włożył w te artykuły sporo wysiłku, dziękuję mu w tym miejscu (za głęboką analizę co do inteligencji) w Polsce, a szczególnie co do zgniłej inteligencji żydowskiej w Polsce. A tu wyskakuje jakiś schizofreniczny filipek z pokrzyw - szlachcić od siedmiu boleści i prowadzi jałowe masochistyczne biadolenie. Kłaniam się Panu Redaktorowi i Panu Zygmuntowi Prusińskiemu.


Komentuje: Edward Kuciak
2007-03-13
W ODPOWIEDZI JERZEMU I. I ZYGMUNTOWI PRUSIŃSKIEMU!
Szlachta - temat niepoprawny politycznie?
Zapewne nie kazdy w kraju wie, ze 3 maja 1991 roku w Ottawie, Kanada zawiazala sie Polska Liga Szlachecka w Kanadzie. Zalozycielem byli czlonkowie polskiego ksiazecego rodu ZAREMBA. Celem ligi jest wybor krola i restytuowanie monarchii konstytucyjnej w Polsce metodami demokratycznymi. Idee szlacheckie i monarchistyczne zaczalem oficjalnie i systematycznie glosic na dostępnych mi forach i portalach. Musze przyznac, ze reakcje niektorych internautow zaskoczyly mnie. Jakas dziwna awersja do szlachty, widoczna też i na tym Forum, choby w osobach niejakiego Jerzego I. oraz Zygmunta Prusińskiego z Ustki. Na ich przykładzie, zacietrzewieniu i nienawisci do szlachty wyraznie teraz rozumiem, ze wsrod wielu Polakow, wszystko co szlacheckie jest niepoprawne politycznie. Malo, jest demoniczne. No ale co można wymagac od ludzi wywodzących się z gminu?! Szlachta kojarzy sie im tylko z warcholstwem i wyzyskiem chlopa. Zauwazylem, ze wiedza o szlachcie w spoleczenstwie polskim jest praktycznie zerowa. Czyli czysta ignorancja i stad czarna propaganda (reefer madness), ktora zaborcy, okupanci i komunisci zaszczepili Polakom przez 200 lat niewoli.
Ta niewolnicza i służalcza postawa a jednocześnie wroga i pełna nienawiści do warstwy szlachecko-magnackiej przebija z całej pisaniny Prusińskiego, stąd jego atak na wartości, które są reprezentowane przez Pana Edwarda Kuciaka Herbu Zaremba i fornalska forma walki z nieodpowiadającymi mu poglądami za pomocą donosów rodem z Bolszewii.