Wednesday, November 01, 2017

W prawdziwie

All Saints Day 2017, Mount Hope Cemetery, Toronto
wolnej i suwerennej Polsce zburzymy w Warszawie Palac Kultury i Nauki im. Stalina, a na jego miejsce wybudujemy Cokol Holdu Ruskiego na 10 pieter lub wiecej wysoki. Swieto zas zdobycia Kremla przez szlachcica Stanislawa Zolkiewskiego herbu Lubicz nazwiemy Narodowym Swietem Slawy.

"Jezusowi Chrystusowi Synowi Bozemu, Krolowi Krolow, Bogu zastepow, Chwala. Zygmunt III Krol Polski i Szwecji zwyciezywszy wojska moskiewskie pod Kluszynem, przyjal kapitulacje stolecznej Moskwy, przywracajac Smolensk Rzeczypospolitej. Na tym wzniesionym pomniku dla powszechnej pamieci potomnych rozkazuje umiescic swoje imie. Roku Panskiego od narodzenia z Dziewicy 1620. Krolowania Naszego w Polsce 33. w Szwecji 26" - NAPIS NA KAPLICY CAROW SZUJSKICH W WARSZAWIE

Ciekawe ilu terrorystow wyslal Putin na Zachod ze swoich muzulmanskich podbitych kolonii?

Dzis wielkie swieto. Wszystkich Swietych (All Saints Day). Wyruszylem na cmentarz. Niebo plakalo. W deszczu i 7-stopniowej temperaturze. Do Eglinton wzialem metro. Od stacji metra na cmentarz szedlem pieszo. Dlugosc drogi na 5 Tajemnic Chwalebnych. Samochodem jakbym jechal to zajeloby prawie godzine. Metrem i pieszo zajelo mi 1 godz. i 12 minut. Modlitwa + zapalilem znicze.

Cmentarz wlasciwie pusty. Ale podczas modlitwy znalazl sie nagle czlowiek. Mezczyzna, ktory pochowal na tej samej scianie Columbarium swoja 66-letnia zone. Umarla rok temu na raka piersi. Widac bylo, ze jeszcze strasznie przezywa. Pogadalismy sobie o wspolnym dramacie. Przed odejsciem strzelil mi fotke. Na Ryska grobie jeszcze tablicy nie ma.

Wszystkich Swietych - 1 listopada
Ap 7,2-4.9-14

Ja, Jan, ujrzalem innego aniola, wstepujacego od wschodu slonca, majacego pieczec Boga zywego. Zawolal on donosnym glosem do czterech aniolow, ktorym dano moc wyrzadzic szkode ziemi i morzu: "Nie wyrzadzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, az opieczetujemy na czolach slugi Boga naszego". I uslyszalem liczbe opieczetownych: sto czterdziesci cztery tysiace opieczetowanych ze wszystkich pokolen synow Izreala. Potem ujrzalem wielki tlum, ktorego nikt nie mogl policzyc, z kazdego narodu i wszystkich pokolen, ludow i jezykow, stojacy przed tronem i przed Barankiem. Odziani sa w biale szaty, a w reku ich palmy. I glosem donosnym tak wolaja: "Zbawienie u Boga naszego, Zasiadajacego na tronie, i u Baranka". A wszyscy aniolowie staneli wokol tronu i Starcow, i czworga Zwierzat, i na oblicze swe padli przed tronem, i poklon oddali Bogu, mowiac: "Amen. Blogoslawienstwo i chwala, i madrosc, i dziekczynienie, i czesc, i moc, i potega Bogu naszemu na wieki wiekow. Amen!". A jeden ze Starcow odezwal sie do mnie tymi slowami: "Ci przyodziani w biale szaty kim sa i skad przybyli?" I powiedzialem do niego: "Panie, ty wiesz". I rzekl do mnie: "To ci, ktorzy przychodza z wielkiego ucisku, i oplukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka".

"Swietymi badzcie, bo Ja, Pan, Bog wasz, jestem swiety"

Kiedy Jan Apostol przebywal na wygnaniu na wyspie Patmos, dane mu bylo ogladac wypelnienie sie ludzkich dziejow na ziemi. Te swoja wizje prorocza spisal nastepnie w ksiedze zwanej Apokalipsa albo Ksiega Objawienia. Pisze w niej miedzy innymi - jak to zreszta slyszelismy przed chwila - "Ujrzalem wielki tlum, ktorego nikt nie mogl policzyc, z kazdego narodu i wszystkich pokolen, ludow, ras i jezykow, stojacy przed tronem i przed Barankiem. Odziani sa w biale szaty, a w reku ich palmy".
Siostro i bracie! Pozwol, ze zapytam, czy w tej nieprzebranej, nieprzeliczonej rzeszy sw. Jan mogl dostrzec takze ciebie? Czy ja widze siebie w gronie zbawionych, w gronie swietych?
Zdaje sobie spraw z tego, ze odpowiedz moze nie byc latwa. Jednakze jest ona konieczna, bo pytanie jest wazne - dotyczy naszego "byc albo nie byc". Odpowiedziec wiec musi kazdy z nas, choc moze nigdy jeszcze nad tym sie nie zastanawial. Przy czym odpowiedz winna byc jednoznaczna, bez owijania w bawelne, bez jakichkolwiek wybiegow i aktorskich sztuczek; po prostu: "tak" albo "nie". Trzecia mozliwosc nie istnieje. Przed Bogiem bowiem nie mozna sie zaslonic orderami, medalami i krzyzami zaslugi; na nic przyda sie tlumaczenie, ze nalezalem do takiej albo innej organizacji, ze bylem dyrektorem, kierownikiem, szefem kuchni, lekarzem, prawnikiem, sprzataczka, biskupem i daltego... Zadne "dlatego". Przed Bogiem nie ma dyrektorow, pielegniarek, prezydentow... Przed Bogiem sa tylko ludzie: dobrzy lub zli, zbawieni albo potepieni.
Juz dzisiaj moge wiedziec, po ktorej jestem stronie, niezaleznie od tego czy mam lat osiemnascie czy osiemdziesiat jeden. Bo przeciez nie z liczby lat bede sadzony, ale z tego, jak te lata przezywalem. Jest przeciez sprawa oczywista, ze moja wiecznosc rozstrzyga sie wlasnie tutaj i teraz. Dlatego juz dzisiaj moge wiedziec, czy jestem w gronie swietych czy raczej gdzies poza. Oczywiscie, ze dzisiaj nie bedzie to jeszcze wiedza rownoznaczna ze stuprocentowa pewnoscia. I zaden ze swietych, nawet tych uroczyscie kanonizowanych, do konca swego ziemskiego zycia nie mial absolutnej pewnosci zbawienia. "Czlowiek zyjacy jest upadajacy" - powiada przyslowie. To prawda. Do konca dni toczy sie w czlowieku mniej lub bardziej natezona walka miedzy dobrem i zlem. Tymczasem nasza oslabiona przez grzech pierworodny wola nie zawsze ma ochote isc za tym, co wskazuje jej rozum. Swieci doskonale zdawali sobie z tego sprawe i dlatego woleli miec sie na bacznosci.
Opowiadaja na przyklad o pewnym pustelniku - obecnie swietym, gdy natomiast rzecz owa miala miejsce, prawie siedemdziesiecioletnim mezczyznie - ze ktorego dnia odwiedzila go jakas moloda, piekna kobieta i poprosila o rady i wskazowki, jak ma ulozyc swoje zycie, zeby dojsc do zjednoczenia z Bogiem. "Dobrze,  prosze pani, porozmawiamy - odpowiedzial pustelnik - ale niech pani bedzie uprzejma usiasc po drugiej stronie stolu. Ja nie jestem jeszcze az tak bardzo stary..." Ostroznosc, jak widac, nie zawadzi. A sadze, ze nam, ktorzy mielismy juz okazje byc na wozie, ale pod wozem tez; ktorzy przy takiej czy innej okazji cieszylismy sie ze wzlotow, ale upadkow takze doswiadczalismy, slusznosci takiej postawy tlumaczyc nie trzeba. "Kto stoi, niech pilnie uwaza, zeby nie upadl" - ostrzega sw. Pawel
Jednakze nasze pytanie, moi drodzy, ciagle jeszcze czeka na odpowiedz: Czy widze siebie w gronie zbawionych, w gronie swietych?
"Hm, co by tu powiedziec? - Oczywiscie, ze chcialbym byc zbawiony, chcialbym uniknac piekla - powiada dzis wielu - bo piekielnej zlosci i zlosliwosci mam juz na ziemi powyzej uszu, ale byc swietym?... To juz chyba nie dla mnie, daremne zale, prozny trud, bezsilne zlorzeczenia..., przeciez swiadom jestem swoich bledow, wad, upadkow i grzechow... Gdziez mi do takich orlow jak Piotr czy Pawel Apostol,  biskup Wojciech czy Stanislaw, Alojzy Gonzaga, Maria Goretti, Maksymilian Kolbe czy siostra Faustyna? To sa istoty niebosiezne i niebotyczne, a ja? Coz zwyczajny, szary, grzeszny czlowiek..., nie ma o czym marzyc!"
Rzeczywiscie, moi drodzy, nie ma o czym marzyc. Bo naprawde nie czas na marzenia, kiedy w gre wchodzi obowiazek. Swietosc zas to obowiazek; to twoje i moje zadanie zyciowe; to zyciowe zadanie kazdej i kazdego z nas: "Doskonalymi badzcie, jak doskonaly jest Ojciec wasz w niebie". Tu nikt nie moze sie tlumaczyc, nikt nie moze uchylac, nikt nie moze twierdzic, ze jest to droga dla niektorych tylko, wybranych, uprzywilejowanych, biskupow i zakonnic. "Badzcie doskonali!" To powiedziano do wszystkich. Dotyczy to kazdego, i mnie, i ciebie tez... Kazdego, kto choc raz slyszal o Jezusie Chrystusie, kto choc raz zdecydowal sie za Nim pojsc. Zatem nas, ktorzy idziemy za Nim juz od lat, ktorzy od wielu juz lat przez sakrament chrztu jestesmy z Nim zlaczeni, ktorzy stosownie do slow prefacji mszalnej jestesmy plemieniem wybranym, krolewskim kaplanstwem, ludem odkupionym i narodem swietym, dotyczy to tym bardziej. Dlatego ten sposrod nas, kto nie dazy do swietosci, kto nie dba o doskonalosc swojego zycia, zaprzecza samemu sobie - bo zdaje sie nie pamietac, po co jest ochrzczony, i zaprzecza swietosci Boga samego.
W tym, co tu mowie, moi drodzy, nie ma ani cienia przesady. Prosze jedynie nie mylic swietosci z nieustannie i bezmyslnie klepanymi litaniami nieuczciwych dewotek, ktore - jak sie wydaje - chcialyby byc pobozniejsze nie tylko od papieza, ale i od samego Pana Boga; ktore kazdy ludzki blad i upadek gotowe bylyby karac gromami z jasnego nieba, a w czynach zupelnie niewinnych dopatruja sie grzechow co najmniej wolajacych o pomste do nieba.
Kiedys Teresa z Avili, wielka swieta i doktor Kosciola, jadla kuropatwe, ktora przyslal jej w prezencie jakis mysliwy. Zastal ja przy tej czynnosci pewien "niesamowicie pobozny" mezczyzna i zgorszony zawolal: "Swiatobliwa zakonnica raczy sie kuropatwa? Cos takiego! A co ludzie o tym pomysla?" "Niech sobie mysla, co chca - odparla spokojnie Teresa. - Jest czas na kuropatwe, jest tez czas na pokute".
Swietosc i dewotyzm, moi drodzy, to dwie zupelnie inne sprawy, jak biale i czarne, jak zycie i smierc. My zas mamy byc swietymi, a nie dewotami.
Kosciol Chrystusowy, do ktorego nalezymy, jest spolecznoscia zbawionych, to znaczy swietych. Te dwa terminy pokrywaja sie zupelnie, jako ze nic, co nie jest swiete, do krolestwa Bozego nie wejdzie - mowi Pan Jezus. Tak! Ale to, co na wyspie Patmos ogladal sw. Jan Apostol, jest - jak powiedzialem - wizja dnia ostatecznego. Zanim zas ow dzien nadejdzie, Kosciol bedzie spolecznoscia "w drodze". Znaczy to, ze z jednej strony jest on spolecznoscia tych, ktorzy swoj cel juz osiagneli, doszli do zjednoczenia z Bogiem, a wiec swietych, ktorym oddajemy czesc i ktorych niejednokrotnie prosimy o wstawiennictwo u Boga. Z drugiej natomiast - spolecznoscia tych, ktorzy ciagle jeszcze ida przez ziemie, ktorzy wskutek slabosci ludzkiej upadaja, grzesza, ale dzieki Bozemu milosierdziu i lasce podnosza sie i ida dalej, a wiec ludzi takich jak my. Oczywiscie, my takze do tej grupy nalezymy: takze idziemy, potykamy sie, upadamy, probujemy sie pozbierac i isc dalej.
Warto jednak pamietc, ze ci, ktorzy szli przed nami, nie roznili sie od nas. Nie byli to naprawde greccy herosi ani istoty nie z tej ziemi, lecz ludzie z krwi i kosci, jak kazdy z nas. I nic tez, co ludzkie, nie bylo im obce: ani pociagajace zlo i piekno, ani zawod czy wina. Podobnie jak my bywali zmeczeni, wyczerpani, zniecierpliwieni, niezrozumiani i pogardzani; niejednokrotnie okazywali sie ciezarem dla otoczenia i znakiem sprzeciwu. Rowniez Boze drogi i plany nie staly przed nimi jak otwarte ksiegi, ale podobnie jak w naszym przypadku pelne byly niewiadomych, niepewnosci, znakow zapytania i miejsc mrocznych.
Sprawa zupelnie niedorzeczna jest utrzymywac, ze nad ich kolyskami spiewaly aniolki, ze przez cale zycie tak gorliwie poscili, ze nie tylko nie ssali w piatek piersi, ale jeszcze w lonie matki bedac, nie przyjmowali w piatek pokarmu. Mozna by zapytac, kto oprocz nich przebywal wtedy w lonie matki, zeby mogl wiedziec takie rzeczy, jednak o niektorych swietych opowiadano takie nieprawdopodobne historie.
Podobnie czysta fantazja jest to, ze jako niemowleta glosili rodzicom i sasiadom kazania, a gdziekolwiek dotarli, jak z rekawa sypali cudami.To tylko dzieki zbyt przewrazliwionym hagiografom, to znaczy ludziom piszacym ich zywoty (bo gdyby pisali zyciorysy, nie pisaliby bajek), dotarly do nas takie ich obrazy. To jedynie ludzie niezdolni zrozumiec dzialania laski Bozej poubierali ich w plaszczyki cnot i aureole swietosci od najwczesniejszego dziecinstwa i przedtawiali ich nam jako zimne, sztywne, pozbawione zycia i uczucia posagi. A oni naprawde tacy nie byli. Ani jeden, ani jedna z nich.
W czasach papieza Piusa XII (w polowie XX wieku) pewien zakonnik, ktory zajmowal sie grafologia, czyli na podstawie charakteru pisma rozpoznawal osobowosc czlowieka, wpadl na pomysl, by badac autografy i rekopisy swietych. Zapytal oczywiscie o zgode papieza. Ojciec swiety nie mial zadnych zastrzezen. Jednakze po pewnym czasie zakonnik ow, zupelnie zbity z tropu, spotkal sie z nim ponownie i powiedzial: "Ojcze, sadze, ze nie powinienem kontynuowac swojej pracy". "Dlaczego?"  - zapytal papiez. Bo u wielu swietych, i to tych najslawniejszych, odkrylem na podstawie ich pisma pewne zle cechy i wady charakteru, jak klotliwosc, zmyslowosc, zlosliwosc, chec znaczenia, posiadania, pragnienie wladzy..." "Alez to zaden powod do niepokoju - odparl ojciec swiety. To tylko okazja do podziwiania, czego moze dokonac laska Boza w slabej ludzkiej naturze".
No wlasnie! Bo oni swietymi sie nie narodzili. Swietymi sie stali. Stali sie swietymi, bedac zwyczajnymi, jak my, ludzmi, wedrowcami, pielgrzymami na kretych drogach ziemi.
Stali sie swietymi dzieki temu, ze usilowali nasladowac Chrystusa, pytajac w kazdym konkretnym przypadku: "Jaka tu jest wola Boza, czego Pan Bog ode mnie zada i czego oczekuje?".
Stali sie swietymi dlatego, ze zgodzili sie dzwigac swoj codzienny, zwyczajny, niekiedy bardzo uciazliwy krzyz.
Stali sie swietymi dlatego, ze zauwazali drugiego czlowieka, jego potrzeby, jego cierpienie i starali sie spieszyc mu z pomoca.
Stali sie swietymi dzieki temu, ze samego Boga uznali za wzor swojej doskonalosci, a Chrystusowe blogoslawienstwa wzieli za droge, ktora do owej doskonalosci chcieli dazyc.
Zauwazmy jednak, moi drodzy, jak prawdziwy i niepojety jest Pan Bog w swoich swietych. Mimo ze wszyscy nasladowali jeden i ten sam wzor, bo jedynego Boga, nie ma dwoch jednakowych swietych. To jedynie na naszych obrazkach mozna sie pomylic, gdyz fotografia nie zawsze istniala, a najlepsi nawet artysci malarze nie potrafia na papierze czy plotnie przedstawic wszystkich cech czlowieka. Swieci sa niepowtarzalni: kazdy zachowuje swoja orginalna, szczegolna, jedyna i sobie tylko wlasciwa twarz. Mimo ze wszyscy szli tez droga tych samych blogoslawienstw, kazdy wypelnial je na swoj wlasny sposob.
Tak naprzyklad Franciszek z Asyzu rzucil swemu ojcu pod nogi sakiewke ze zlotem i ubranie i nagi uciekl do biskupa, bo chcial, by jego udzialem staly sie slowa"blogoslawieni ubodzy w duchu". Tymczasem swieci krolowie nie rezygnowali ze swego palacu, z berla, tronu i korony. Franciszek Salezy, biskup Genewy, nie jadal nigdy inaczej niz ze srebrnej zastawy, a przeciez i oni stali sie uczestnikami blogoslawienstwa u ubogich.
"Blogoslawieni cisi" - mowil Chrystus. Natomiast Katarzyna ze Sieny musiala nie tylko krzyknac, ale i noga tupnac, by papiez zdecydowal sie wreszcie wrocic z Awinionu do Rzymu... i to jej nie przeszkodzilo, zeby zostac swieta.
Chociaz "blogoslawieni, ktorzy wprowadzaja pokoj", Bernard z Clairvaux nawolywal do wypraw krzyzowych, a... swietym przeciez zostal.
"Blogoslawieni, ktorzy placza" - to prawda. Lecz swiety smutny to naprawde smutny swiety. Dlatego Teresa z Avili mowila: "Niech nas Bog chroni przed ponurymi swietymi" - chociaz podobno nikt nie mial bardziej ponurej twarzy niz ona sama. A swieta! I doktor Kosciola.
"Blogoslawieni czystego serca..." A jakze ludzki Augustyn, pozniejszy biskup i wielki swiety, w swoim mlodzienczym wolaniu: "Boze, uczyn mnie czystym, ale... jeszcze nie teraz". Chociaz obok niego mamy tak niewinne dusze jak Maria Goretti, lat dwanascie, Dominik Davio - pietnascie, Stanislaw Kostka - osiemnascie, Alojzy - dwadziescia jeden, Teresa od Dzieciatka Jezus - dwadziescia cztery, Kazimierz - dwadziescia piec lat...
A takich i podobnych bylo przeciez wielu - setki, tysiace zonatych i bezzennych, mlodziencow i panien, matek i ojcow, zakonnic i ksiezy, bogatych i biednych, uczonych i prostych, bardziej i mniej znanych, nieznanych zupelnie, ktorych imiona nie figuruja w zadnym kalendarzu, a jedynie Bogu sa wiadome. Wszyscy oni tworza zastepy zbawionych.
Jednakze dzisiaj nie jest to jeszcze owa nieprzeliczona rzesza ze wszystkich narodow, pokolen i jezykow, o ktorej w swojej Apokalipsie wspomina sw. Jan Apostol. Nie ma tam bowiem jeszcze nas. Brak jeszcze tych, ktorzy po nas przyjda.
Ze swej strony winnismy zrobic wszystko, co mozliwe, aby do nich dolaczyc. Bo przeciez po to "zostalismy nazwani dziecmi Bozymi i rzeczywiscie nimi jestesmy", zebysmy mogli sie z nimi zjednoczyc. To jest jedyny cel naszego obecnego pielgrzymowania przez radosci, trudy i niewygody tej ziemi. Drage znamy wszyscy, jest to bowiem ta sama droga, ktora oni pokonali juz przed nami. Ale znowu - kazdy z nas musi ja przejsc na swoj wlasny sposob, zgodnie ze swoim temperamentem i charakterem, stosownie do swoich okolicznosci, mozliwosci i warunkow. Kazdy musi zachowac wlasna, orginalna i niepowtarzalna twarz. Pan Bog nie jest producentem seryjnych urzadzen, maszyn i manekinow. Dla Niego kazdy czlowiek to zupelnie inny swiat.
Dlatego, moja droga, moj drogi, nie spodziewaj sie, prosze, ze podam recepte na twoja konkretna swietosc. To nie jest mozliwe - musialbym byc toba. Moge jedynie wskazac na to, co jest najwazniejsze.
Otoz warto i trzeb pamietac, ze "swietosc" to bynajmniej nie twoje i moje wzniosle przymioty, moja doskonalosc ani nawet najbardziej bohaterskie poswiecenie. "Swietosc to Ja, Bog w tobie, czlowieku". Mowiac inaczej, chodzi o to, zebym byl otwarty na Boga, zebym Jemu otworzyl swoje serce. Chodzi o to, o czym mowil ojciec swiety Jan Pawel II, rozpoczynajac 22 pazdziernika 1978 roku swoj pontyfikat i co stalo sie mysla przewodnia Wielkiego Jubileuszu dwoch tysiey lat chrzescijanstwa: "Otworzcie drzwi Chrystusowi, otworzcie Mu szeroko drzwi waszych serc. Nie lekajcie sie!".
Rzecz zatem w tym, abym przyjal Chrystusa do swoich szarych dni: do obowiazkow i odpoczynku, radosci i smutku, na czas zdrowia i na chwile cierpienia. Nie ma podstaw do tego, by sie czegos obawiac. On nie zniszczy przeciez mojej godnosci, wolnosci nie odbierze. Przeciwnie, On chce mi pomoc, bym rozwinal sie ku pelni, ktorej dzisiaj nawet nie przeczuwam; chce moje czlowieczenstwo wyniesc ku szczytom, na wzor swojego uwielbionego czlowieczenstwa. Jego we mnie obecnosc jest jedynym warunkiem mojej swietosci. O reszte moge byc naprawde zupelnie spokojny. Bo On, ktory rozpoczyna we mnie dobre dzielo, ma tez moc, by doprowadzic je do szczesliwego konca. Ma moc polaczyc mnie z tymi, ktorzy "przychodza z wielkiego ucisku, ktorzy swe szaty wyplukali i wybielili w Jego krwi", to znaczy z wszystkimi swietymi. Trzeba mi tylko pozwolic Mu zyc we mnie, by On we mnie i przeze mnie mogl dzialac (O. Kazimierz Kozicki OMI, "Jezeli sie nie nawrociie..." Homilie Niedzielne Rok A, WYDAWNICTWO KSIEZY SERCANOW, Krakow 2014).

00:06 Hrs. Siusiu (przezroczyste + lekko puszyste).

01:04 Hrs. Siusiu (jasno-slomkowe + puszxyste).

02:56 Hrs. Budzi mnie siusiu (slomkowe + puszyste).

05:08 Hrs. Budzi mnie siusiu (zoltawe + puszyste).

07:28 Hrs. Budzi mnie glos samochodu-smieciarki + siusiu (slomkowe + puszyste).

07:40 Hrs. Lektura tronowa. "Gazta Polska".

08:30 Hrs. Wskakuje na wage APSCO. 67 kg.

09:00 Hrs. CBC radio podaje temperature w Toronto 4C. Temperatura na tarasie 9C + temp. w kuchni 21C + zrywam kartke z kalendarza: "Najniebezpieczniejszy wrog to taki, ktorego nikt sie nie obawia" - DAN BROWN.

09:08 Hrs. 1-sza szklanka wody + 1/2 cytryny.

09:13 Hrs. 2-ga szklanka wody + 1/2 cytryny.

09:24 Hrs. Znosze puste pojemniki na smieci z chodnika + podnosze z werandy "National Post" z "Truck terror near World Trade Center. At least eigh dead in attack on Manhattan bike path" na okladce + zachmurzenie duze + spiew ptakow.

09:50 Hrs. Jem banana.

10:25 Hrs. Pije szklanke herbaty ziolowej MLECZ + 2 daktyle + 1/2 tabletki (10 mg) Apo-Citalopram + 3 sezamki + 6 zelatynek 1000 IU (6000 IU) witaminy D3.

10:58 Hrs. Siusiu (slomkowe).

11:28 Hrs. Siusiu (przezroczyste).

11:50 Hrs. Jem miseczke Alpen Muesli Cereal + 5 suszonych moreli + lyzka stolowa Black Sesame Seeds + lyzka stolowa Flaxseeds + lyzka stolowa CACAO NIBS + lyzka stolowa Hemp Hearts + lyzka stolowa Richardo's Hemp Protein + lyzka stolowa Dark Chia Seeds + garstka suszonych jagod Goji. Wszystko zalane mlekiem migdalowym Silk.

13:20 Hrs. Siusiu (slomkowe + puszyste).

14:00 Hrs. Budze sie + siusiu (jasno-przezroczyste).

14:10 Hrs. 2-ga lektura tronowa. "Historia Uwazam Rze".

O historii Leopolda Treppera nie mielismy szansy przeczytac ani uslyszec w czasach PRL. Na dobra sprawe dowiedzielismy sie o nim zupelnie niedawno dzieki polskiemu wydaniu jego autobiograficznej ksiazki "Wielka gra", ktora na Zachodzie ukazala sie w 1973 r., gdy Trepper ostatecznie opuscil Polske. Premiera polskiego wydania odbyla sie 28 listopada 2012 r. w Nowym Targu, rodzinnym miescie Treppera. Jego autobiografia jest nie tylko opisem barwnego zycia autora, szefa Czerwonej Orkiestry, najwiekszej sowieckiej siatki szpiegowskiej w czasach II wojny swiatowej, ale przede wszystkim swiadectwem epoki, ktora gleboko naznaczyly nazizm i komunizm.
Leopold Trepper urodzil sie w 1904 r. w Nowym Targu w wielodzietnej rodzinie zydowskiej. Gdy mial kilka lat, jego familia przeprowadzila sie do Wiednia, ale wrocila do Polski po odzyskaniu przez kraj niepodleglosci. Trudna sytuacja materialna zmuszala Leopolda do ciezkiej pracy od najmlodszych lat. Radykalizowaly sie tez jego poglady. Na Gornym Slasku po raz pierwszy zetknal sie z dzialalnoscia komunistow, a w 1925 r. wstapil do Komunistycznej Partii Polski. Za agitacje i organizowanie strajkow zostal niebawem zwolniony z kopalni, a potem za to samo zwolniono go z fabryki wyrobow skorzanych. Jego wrodzony zapal, wysoka inteligencja i naturalne zdolnosci przywodcze w gruncie rzeczy czynily z niego idealny material na rewolucjoniste. Polska policja rowniez zwrocila uwage na Treppera i w 1928 r. aresztowala go za prowadzenie dzialalnosci wywrotowej. Zostal jednak zwolniony w zamian za zgode na wyjazd do Palestyny, dokad emigrowaly wowczas tysiace europejskich Zydow. Tam jakis czas pracowal na plantacji, ale czul sie wykorzystywany. Chyba dlatego na nowo zaczelo go ciagnac w strone radykalizmu. Zaangazowal sie w dzialalnosc Komunistycznej Partii Palestyny i zajal organizowaniem komorek partyjnych. To natychmiast zwrocilo uwage brytyjskich wladz powierniczych, ktore deportowaly go do Francji. Tam nawiazal kontakt z zydowskimi imigrantami z Francuskiej Partii Komunistycznej. Podpadl jednak policji, wiec w obawie przed aresztowaniem partia przeniosla go tym razem w bezpiecne miejsce - do Moskwy (Leszek Pietrzak, Dyrygent Czerwonej Orkiestry. Polski Zyd, komunista, sowiecki agent i szef najgrozniejszej siatki szpiegowskiej w czasach II wojny swiatowej, a potem sowiecki wiezien i dzialacz mniejszosci zydowskiej w PRL - to tylko czesc niezwyklego zyciorysu Leopolda Treppera", HISTORIA UWAZAM RZE, pazdziernik 2014).

14:38 Hrs. Wskakuje na wage APSCO. 67 kg + 3-cia szklanka wody.

15:09 Hrs. Jem 3 kromki chleba orkiszowego + plasterki Krakus Pemium Ham + zabek czosnku + 5 rzodkiewek.

15:10 Hrs. Biore multiwitamine MultiVites do ssania + gozdzik do zucia.

15:13 Hrs. Wychodze + deszcz + temperatura 7C + kaptur na glowe. Petro-Canada na rogu bierze za litr paliwa $1.21.9.

15:19 Hrs. Bilet na metro ($2.05) + czestuje sie gazeta "24 Hours Toronto" z "Hollywood, Interrupted. T.O. actress sues Weinstein; Jeremy Piven accused of assasult; and more" na okladce + w wagoniku metra. Wypelniony w 80%.

15:55 Hrs. Wychodze na stacji metra Eglinton + deszcz + kaptur + Tajemnice chwalebne.

16:25 Hrs. Cmentarz w lzach. Ciagle pada + fotka Columbarium. Na Ryska dziupli jeszcze nie ma tablicy. Zapalam znicze + modlitwa.



17:09 Hrs. Wychodze z cmentarza + fotka wczorajszego ducha przed cmentarzem.



17:45 Hrs. Bilet na metro ($2.05) + gazeta ze skrzynki "Toronto Metro" z "Truck driver kills 8, injures 11 in 'cowardly' attack" na okladce.

18:22 Hrs. W domu + zachmurzenie duze. Temperatura na tarasie 10C + temp. w kuchni 17C.

18:35 Hrs. Siusiu (slomkowe + puszyste) + 4-ta szklanka wody.

19:17 Hrs. Biore lyzke stolowa oleju z lnu.

19:45 Hrs. 5-ta szklanka wody + lyzka stolowa octu jablkowego.

20:29 Hrs. Jem gotowanego kalafiora.

21:23 Hrs. Po rozmowie z Andrzejem.

21:26 Hrs. Siusiu (slomkowe + puszyste).

21:44 Hrs. Pije szklanke zielonej herbaty + kapsulka 460 mg Milk Thistle.

22:11 Hrs. Wrzucam 2 tweety na Twiterze.

22:14 Hrs. Siusiu (jasno-slomkowe + puszyste).

22:50 Hrs. Siusiu (jasno-slomkowe + lekko puszyste).

23:44 Hrs. Siusiu (przezroczyste + puszyste).

23:47 Hrs. 6-ta szklanka wody + lyzeczka miodu MANUKA + 2 lyzeczki cynamonu. Temperatura na tarasie 9C + temp. w kuchni 16C + zamykam okno i wlaczam ogrzewanie w domu.

23:58 Hrs. Jem banana.

No comments: