Saturday, March 26, 2011

45 minut


ze szlachcicem, panem Leszkiem Bukowskim z klanu Osorya bylo wspanialym przezyciem. Pan Leszek jest dumny ze swojego szlacheckiego pochodzenia. Calym sercem popiera idee Polskiej Ligi Szlacheckiej w Kanadzie.

Przyznaje, ze rzeczywiscie polskie elity polityczne, szczegolnie zas mlodziez, powinny wzorowac sie na wlasnej polskiej mysli libertanizmu szlacheckiego, a nie na filozofii politycznej Zachodu Europy, Rosji czy Ameryki.

Pan Leszek jest pelen energii i zycia. Uscisk dloni prezny, meski i zolnierski. Mowi, ze do Warszawy to nawet na spadochronie w tym wieku by sie odwazyl wpasc. Duzo mowi o swojej mlodosci. Ul. Marszalkowskiej, na ktorej mieszkal i ul. Zlotej. Tatus pana Leszka to przeciez osobista ochrona prezydenta Moscickiego. Kiedy byl blisko prezydenta to salutowal mu. Prezydent odsalutowywal.

Wyczytalismy wczoraj w "Goncu", ze pan Leszek lezy u swietego Jozefa na szostym pietrze. Przynieslismy mu z Ryskiem kilka czekoladek Xocai POWER. Mowi, ze dobre. Pytalismy, czy czegos potrzebuje. Mowi, ze wszystko ma i pan Zdzisiek, tez szlachcic, dba o jego sprawy. Mowil, ze wczoraj dluzo plakal po smierci swojego brata w Warszawie. Ale nie martwi sie o swoj klan Osorya. Sa potomkowie kontynujacy jego wielkosc i splendor w polskiej historii.

Pan Leszek lezy w moim szpitalu. Swietego Jozefa (St. Joseph's). Szpital, ktory jest juz moim drugim domem. Tez w nim doswiadczylem najwieksze przezycie w moim zyciu z umierajaca na raka i wylew krwi do mozgu Isabel. Ilez tu przelalem lez. Ilez modliw, prosb i dziekczynien ofiarowalem Swietemu Sercu Jezusa (Sacred Hearth), ktorego statua witala mnie i zegnala za kazda wizyta w szpitalu. Sfotografowalem ja dzisiaj.

Zbigniew Leszczyc w "Herby Szlachty Polskiej" o herbie OSORIA tak powiada: "W polu czerwonym zlote kolo od woza wylamane u gory; w proznem miejscu stoi krzyz, wystajacy po nad zewnetrzny obreb kola. Na helmie trzy piora strusie. Pieczetuje sie herbem Osorya: Bukowski, woj. ruskie 1670 r.".

Pan Leszek

Ludzie nazywaja go "Harcerzykiem". Ubrany w uniform moro, w kapeluszu piechoty, w krotkich spodenkach, w orginalnych getrach do kolan, stopy zwienczone sznurowanymi butami ze skory, obowiazkowo z plecaczkiem lub chlebakiem, razno maszerujacy drobnymi kroczkami, pozdrawial mijanych przechodniow, czesto sie zatrzymujac przy znajomym, zeby pogawedzic.
Wszyscy go znaja i on, majac dobra pamiec, rozpoznawal niemal wszystkich. Zywy relikt wojennej epoki. Sztandar bezkompromisowej walki z komunizmem we wszystkich jego odlamach. Znany przez wielkich, przesladowany przez czerwone kanalie, zmuszony byl uciekac po calej ziemi, zeby zyc. Korespondent Radia "Wolna Europa", kolega Nowaka-Jezioranskiego, kontynuowal tradycje rodzinne w walce o Polske wolna i niepodlegla.
Z czasem pogarszal mu sie wzrok az do 15 dioprtii, co bylo powodem wielu zabawnych wydarzen. Raz nawet przewrocil sie o psa, nie widzac go. A ze jest z natury pogodny, wszystkim zyczliwy i usmiechniety, utrudnienia zwiazane z niepelna sprawnoscia przyjmowal wesolo, wywolujac cieple reakcje przechodniow. Jeszcze gdy mial te swoje osiemdziesiat, pedalowal na rowerze, zapedzajac sie az do Centrum Jana Pawla II, a kiedys z duma mi oswiadzyl wielce z siebie zadowolony, ze "zaliczyl" Hamilton w dwie strony.
Gdy mieszkal na Bloor, zwawo dojezdzal do restauracji "Chopin" przy Roncesvalles, zeby pograc melodie na starym pianinie. Gral z ogromna delikatnoscia i latwoscia melodie przedwojenne: piosenki partyzanckie, piesni wojskowe, walce, stare tanga Petersburskiego, kreujac nastroj wywolujacy asmosfere minionej epoki. Muzyka przywracal historie, a ludzie sluchali go i snuli wspomnienia. Zjadal z apetytem swoje ulubione pierogi, gawedzac i opowiadajac sagi powstancze lub z okresu stalino-komuny.
"Harcerzyk" byl czescia polskiej dzielnicy. Gdy sie starzal, dobre ludziska opiekowaly sie tym drobnym czlowieczkiem, ktory starosc odganial od siebie swoja zwawoscia i energicznym maszerowaniem. Zawsze spotykal sie z dobrym slowem, wtykano mu czy to ciasteczko, czy czekolade, nakarmiono w "Zaglobie", "Kraku" lub "Chopinie". Podobno tam gdzies w Warszawie mial brata, jedynego pozostalego przy zyciu czlonka rodziny. Podobno niektorzy czynili starania umieszczenia go w "Koperniku", ale widocznie byl za biedny lub nie bylo dla niego wolnego miejsca. Mieszkal katem, wynajmujac skromny pokoik niedaleko Roncesvalles.
Dwuletni absurdalny proces, wloczenie staruszka po sadach, aresztowanie go na podstawie idiotycznego oskarzenia, wywolalo u tego uczciwego czlowieczka postepujacy stres i w nastepstwie depresje, ktora przed nami ukrywal. Ten stan spowodowal rozwoj nieuleczlanej choroby. Lezy w szpitalu St. Joseph na 6. pietrze na oddziale "nursing", cieplo traktowany przez personel. Mozna pana Leszka odwiedzac, bardzo sie z tego cieszy. Ze Polonia pamieta o nim, ze go nie zapomniala. I nie chcemy zapomniec. Padl pomysl zbudowania odlewu jego sylwetki z plecaczkiem i rowerem, z brazu, wmurowanego w chodnik gdzies na wysokosci Credit Union, w gescie pozdrawiania nas wszystkich, usmiechnietego jak zawsze.
Takie postacie z brazu moga Panstwo ogladac na terenie Toronto w wielu miejscach. Przy Front St., przy Yorkville, gdzie urzednik z teczka maszeruje na kawe, przy Grace i College, gdzie na lawce siedzi ojciec bawiacy sie dzieckiem. I wreszcie przy szpitalu St. Joseph, gdzie ogladamy przepiekny odlew z brazu matki z dzieckiem na reku.
Niezbadane wyroki Boskie i wszyscy przyjaciele pana Leszka czekaja, az ten wroci do nas na nasza polska ulice, wprowadzajac nawet tym zatroskanym pozytywna, pelna ciepla atmosfere. Jestesmy w smutku tym glebszym, gdyz znamy powody pogorszenia sie stanu jego zdrowia. To bezdusznosc Temidy, glupota oskarzycieli pozbawionych elementarnych zasad etyki, indolencja pierwszego obroncy doprowadzily do zalamania zdrowia nadszarpnietego przejsciami.
"Drobny czlowieczek", a jednoczesnie tak dzielny i odwazny, opowiadal o upiorach komunizmu, a sluchacze nawet tutaj w Kanadzie rozgladali sie trwoznie na boki. Opowiadal o gulagach, o zolnierzach Andersa, o polskich lotnikach w Anglii. Jeszcze w radiu pani Kesikowej sluchalem jego 10-minutowych audycji politycznych. Wspolpracowal z wielkimi i z redakcjami niezaleznymi. Byl fragmentem Polski. Polski wolnej i niepodleglej. Niech zawsze pozostanie z nami. W pamieci i na swojej ulubionej ulicy (Andrzej Zaleski, GONIEC, 25-31 marca 2011).

19:26 Hrs. Pije ziolo SKRZYP + daktyl.

20:42 Hrs. Ogladamy z Ryskiem 2 czesc filmu "Czysta Nauka" pt. "Smierc Slonca". Wczoraj obejrzelismy "Smierc Ziemi".

No comments: