Tuesday, February 22, 2011

Zylka


pomiedzy belkami na ganku rozciagnieta dyskretnie. Tylko wprawne oko dostrzeze. Ptaka nie widu, ni slychu. Rysiek pogonil srajcow. Mam nadzieje, na dobre.

Rychu nie proznowal. Skonczyl tez warsztacik dla mnie w piwnicy. Calosc prezentuje sie wspaniale. Z imadelkiem na gorze + kompresorkiem na dole. Wszystko ladnie uporzadkowane. Ile przestrzeni. Tanczyc mozna.

Teraz pracuje nad swiatlem w przedsionku. Mowi, nie bylo latwo. Raz go nawet trzasnelo. Ale zrozumial to pomieszanie kabli i mowi, ze bedzie nad glowa swiatlo w przedsionku do piwnicy. Caly dzien zajelo mu przeciaganie kabli za sciana. Kupe wiercenia dlugim wiertlem + przemieszczania pod tynkiem kabli od dziury do dziury.

Ja dzis slucham caly czas Leonarda Cohena. Kanadyjskiego wokaliste + poete. Zawsze go lubialem sluchac. Juz w PRL-u. Cohen jest potomkiem polskich Zydow. Podkresla to i jest z tego dumny. Ja pracujac w ochronie w ottawskim centrum kongresowym bylem na koncertach Cohena kilka razy. Zawsze otoczony byl pieknymi kobietami + lubial wypic. Ale to jest najwyzszej klasy artysta. Mysle, ze moglby konkurowac slawa z Glennem Gouldem. Tez kanadyjska ikona muzyki, ale klasycznej.

00:29 Hrs. Budzi mnie siusiu.

15:20 Hrs. W domu. "Juz ptaki nie siadaja" - mowi Rysiek pokazujac mi rozpieta zylke na ganku pomiedzy slubkami scianek. W skrzynce na listy magazyn "Hello! Canada" z "Kate Middleton so excited as she unveils new details of her dream wedding" na okladce.

No comments: