duzo chodzenia. A jak tu w piekle chodzic. Dzis odwazylem sie otworzyc okna + wyjsc na spacer. Celem spaceru bylo wyslanie listu + odebranie koszul z pralni. Pogoda niby deszczowa, ale parowa nie popuszcza. Wzialem na wszelki wypadek parasolke.
Spacer trwal 1 godz. i 10 min. Jak bylo wietrznie, dalo sie isc. Ale byly tez ataki slonca. Oslabialy mnie. Czuje sie troszke silniejszy. 100 pompek to jeszcze nie zrobie. Doktor wlasciwie zabronila mi robic pompki. Tylko spacery. Nabralem na wadze. Przeciez po wyjsciu ze szpitala wazylem 77 kg. Po smierci Isabel w zeszlym roku 74 kg. A teraz mam 84 kg. Serce dalej bije szybko. Ale to efekt tabletek, ktore biore. Mowila pani doktor.
Dalej wlasciwie siedze w domu. Przed komputerem lub stolikiem przegladajac gazety. Duzo leze i spie. Modle sie. Bez Rozanca w kieszeni i Brewiarza pod pacha w ogole sie nie ruszam. Swietej pamieci Mama mowila, ze jako starszy syn przeznaczyla mnie do Stanu Duchownego. Jej zyczeniem bylo zebym zostal ksiedzem. No, ale wyszlo inaczej.
Droga powrotna nie byla latwa. Nioslem 2 koszule na wieszakach + obiad (ryba z ryzem) + parasolke. Niewygoda straszna. Tym bardziej, ze wialo i slonce w czolo, jak karateka z nogi dawalo. Czyli jeszcze nie ta sila, jaka powinienem miec, jako zdrowy czlowiek.
Ale po woli przygotowuje sie do powrotu do pracy. Zwolnienie od pani kardiolog mam do 15 wrzesnia. Raczej jestem pozytywnie nastawiony, to nic nie wiadomo co zadecyduje pani doktor. Nie bede na sile. Jak kaze zebym zostal dluzej na zwolnieniu, biore. Zdrowie jednak wzaniejsze. Nawt jak sie traci na tym finansowo.
00:01 Hrs. Temp. w biurze 26C. Wilgotnosc 71%.
01:30 Hrs. Budzi mnie siusiu.
03:36 Hrs. Budzi mnie siusiu.
06:15 Hrs. Budzi mnie siusiu.
12:42 Hrs. Badam cisnienie krwi. 117/84 mmHg + puls 115/min. + bol glowy + leje i grzmi za oknem. Temp. w kuchni 24.4C. + zimna zielona cherbata.
No comments:
Post a Comment