Wednesday, July 15, 2015

Jest

dobrze + slonce.

"Nacjonalizm ukrainski podpada pod pojecie ruchu totalitarnego" - DMYTRO DONCOW

Smutny los opuszczonej szlachty

Oto kilka przykladow nieszczescia posrod bezmiaru nedzy wypelniajacego teki dokumentow tworzacych cos w rodzaju papierowego nagrobka dla umierajacej szlachty.
Przypadek Wasyla Mazurkiewicza, siedemdziesiecioletniego starego wiarusa, bylego jednodworca, analfabety, ktory - jako niepismienny - dyktowal swa skarge we wsi Staro Zytowa w powiecie taraszczanskim, niedaleko Kijowa. W skardze do generala-gubernatora tlumaczyl, ze po powrocie z wojska w roku 1866 myslal, ze dostanie obiecany wiarusom kawalek ziemi. Poniewaz szlachecka komitywa jeszcze obowiazywala, wiec wlasciciel wsi - Krasowski - zaproponowal mu ustna umowe, ze zgodnie ze staropolskim zwyczajem:

"Dobrze znalem twoich rodzicow, rzekl ziemianin, ciebie rowniez dobrze znam. Chlopow o nic nie pros, mam dla ciebie kawalek ziemi, postaw na niej chalupe i uprawiaj dookolne grunta. Wszystko mozesz zatrzymac dla siebie i dla twoich dzieci. Zaznaczyc musze, ze wywodze sie z dawnych jednodworcow, i ze moi rodzice zawsze wiernie sluzyli panu, wiec jego laskawosc nie zdziwila mnie wcale. Memu dobroczyncy zlozylem wielkie dzieki i osiadlem".

Po smierci wlasciciela jego potomstwo nadal przestrzegalo dawnego niepisanego kontraktu. Przez lat 20 Mazurkiewicz bezustannie doskonalil gospodarstwo, az na wiosne 1887 roku nowi wlasciciele pozwali go przed trybunal i kazali wynosic sie precz wraz z zona i z dziecmi. Oczywiscie nowi wlasciciele byli zanadto wrazliwi, by osobiscie urzestniczyc w ekspulsji: "Wyrok wykonywal w tych dniach zarzadca majatku Nowo Zytowa Polak Milinski, chciawszy wywlec mnie z mego domu, ktory ponad wszelka watpliwosc do mnie wszak nalezy. Oto - zalil sie Mazurkiewicz - w wieku lat 70 w wieksza popadl biede i nieszczescia, niz przed 25 lat idac w soldaty. Wszyscy okoliczni chlopi wiedza o tym, znaja go i moga poswiadczyc. Pozbawiony wszelkiej pomocy i ratunku Pawel Kulakowski, podpisujacy sie: "z polskiej szlachty chlop", blagal Ignatiewa o przywrocenie mu prawa czynszowego w majatku Janusza Ledochowskiego kolo Dubna. Juz ojciec Kulakowskiego uprawial 29 morg, za ktore wykonywal pewne prace w majatku. W roku 1879 wlasciciel, korzystajac z tego, ze 24 szlachcicow w jego dobrach bylo analfabetami, podsunal im do podpisania papier, twierdzac, ze chodzi o potwierdzenie ich praw, a w rzeczywistosci podwyzszyl im czynsze. Od tego czasu wymaga sie bez przerwy nowych dodatkowych prac, panszczyzna stala sie zupelna i rodzina nie moze jej podolac, bo dzieci sa jeszcze za drobne. Z tego powodu Helena Ledochowska wytoczyla jemu i jego rodzinie proces, zadajac w roku 1880 ekspulsji za dlug w wysokosci 40 rubli. Dawne, napisane po polsku kwity sad odrzucil, a Kulakowskiego z rodzina wyrzucono. Kulakowski oswiadczyl, ze nie wiedzial, ze to, co mu dano do podpisania w roku 1879, to byla umowa dzierzawna na rok. Oczywiscie nikt nie zostawil mu kopii... Wyrazil nadzieje, ze prawo z 1886 roku moze go jeszcze uratowac.
Nawet kilku "zatwierdzonych", lecz ubogich szlachcicow, ktorym jakos udawalo sie, wraz z wielodzietnymi rodzinami, przezyc dzieki wykonywaniu dodatkowych prac sasiedzkich, nie moglo juz dluzej placic rosnacych stale oplat dzierzawnych i padlo ofiara bogaczy, ktorzy do tej pory im pomagali. Taki los spotkal Mateusza Pawlowskiego ze wsi Gluchowce kolo Berdyczowa, ktory bezskutecznie skarzyl sie w roku 1888 do generala-gubernatora na spadkobiercow Edwarda Mierzewskiego, ktorzy pozbawili go dzierzawy. Wraz z zona i pieciorgiem dzieci popadl on w skrajna nedze.
Temu szlachcicowi pozostal jednak chociaz dach nad glowa. Przewazjacej w wielkiej masie szlachty nic nie pozostalo. Nawet styl ogromnej liczby listow swiadczy o poczuciu nadciagajacej zaglady. Ofiary nie mogly juz nawet znalezc pisarza, ktory przelalby ich skargi na papier. Wiele listow to bazgranina i belkot powtarzajacy w nieslychanej wrecz ruszczyznie bezradne formuly o "powrocie na ziemie najautentyczniejsze, ktoresmy tera pogubili" (sic!). Mieszczanie z Fastowa: Konczynski, Kraszewski, Kiewlicz, Iwankiewicz z rozbrarajaca naiwnoscia wyznawali calkowita swa dezorientacje:

"My ludzie prosci, nieuczeni i niepismienni, my nie umiemy wskazac na litere prawa (sic!), ale upraszamy Wasza Ekscelencje jako wodza calego regionu zobaczyc i wrocic do lat czterdziestych i nam powiedziec co (sic!)".

Poszczegolne carskie rzady zdawaly sobie doskonale sprawe z dramatycznej pauperyzacji chlopstwa, z nedzy, glodu, z tlumow bezdomnych snujacych sie po drogach i po bezdrozach Rosji. Na Ukrainie zas, jak wiemy, chlopi byli co prawda biedni, ale uprawianie dzialek zapewnialo im przezycie, natomiast ostateczna nedza, ktora dotknela chlopow w glebi Rosji, stala sie udzialem polskiej szlachty na Ukrainie.
Oto okrzyk rozpaczy Mikolaja Strutynskiego, mieszczanina ze wsi Bulakow w powiecie radomyskim, ktory skarzyl sie do Ignatiewa na Korczaka-Siwickiego:

"Wasza Ekscelencjo, ojcze kochany nas wszystkich, spojrz laskawym okiem na nieszczesne polozenie czynszownikow w Twym kraju... Cierpliwosci wiele potrzeba, ale nam juz jej nie staje. Uciska sie nas i uciska bez umiaru. To bezprawie wlascicieli, ktorzy, co chca, robia. Moj chce mnie calkiem zgubic, mnie i moich dziesiecioro dziatek, mnie i moja zone, starcow i biedakow. I oczywiscie dopnie swego, pod dobre ma uwazanie u osob wysoko postawionych. Wasza Ekscelencjo, dobry wodzu nasz, obron Ty mnie, nieszczesnego. Oto dostalem zawiadomienie, ktore do listu dokladam, ze 23 pazdziernika sprzeda sie moj dobytek za dlugi. Tak oto zrujnowano mnie do ostatka, ani kawaleczka chleba nie pozostawiono, przyjdzie mi z cala rodzina w droge ruszac z torbami".

Strutynski liczyl, ze komisja do spraw czynszowych powstrzyma jego zatrate. Pojscie z torbami i stanie sie kims w rodzaju bezprizornych - to byla obsesja i nieuchronny los owych nieszczesnikow. Protestowali indywidualnie, jak na przyklad Daniel i Jan Nowaccy, sieroty i analfabeci, przegnani 30 pazdziernika 1889 roku przez Jana Ulaszyna, jak Jan Zaremba i Roman Majewski wygnani z Krasnolasu kolo Wasylkowa przez hrabiego Branickiego w tym samym czasie. Najczesciej jednak naplywaly zbiorowe petycje, w ktorych ujawnialo sie ogromne przerazenie wobec perspektywy utraty dachu nad glowa. 24 czerwca 1889 miejscowy isprawnik traktuje ich jak zebrakow. W liscie jezacym sie od ukrainizmow pisali, ze:

"Upraszamy Wasza Ekscelencje, by zachcial umilowaty sie nad nami, na pohybel wydanymi, jako Boh dobry w niebiesiech. Piecset nas jest chlopow i kobit, bladzacych od chatyny do chatyny, ale zadnego ci u nas porzadku ni ma, boc i sprawiedliwosci zadnej dla nas ni ma".

Podobna zbiorowa skarge sformulowali tez 8 czerwca 1889 roku dawni czynszownicy ze wsi Dziuryna kolo Jampola przeciwko Wandzie Sobanskiej (Daniel Beauvois, "Trojkat Ukrainski. Szlachta, carat i lud na Wolyniu, Podolu i Kijowszczyznie 1793-1914", WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU MARII CURIE-SKLODOWSKIEJ, Lublin 2011).

00:37 Hrs. Budzi mnie siusiu.

04:25 Hrs. Budzi mnie siusiu.

05:00 Hrs. Budzik zrywa mnie na rowne nogi. Na dworze 14-stopniowo. Temp. w kuchni 22C. + zrywam kartke z kalendarza: "W zyciu chodzi o to, aby uczyc sie tak, by inni nie spostrzegli, ze sie czlowiek uczy" - WINSTON CHURCHILL.

05:15 Hrs. Lektura tronowa. "Newsweek".

05:43 Hrs. Wskakuje na wage APSCO. 70 kg.

06:48 Hrs. Czestuje sie 2 gazetami ze skrzynek na chodniku. "24hrs" z "Good as gold. Mark de Jonge added to Canada's massive medal haul with a gold and bronze medals in kayaking" na okladce + "Metro" z "Gas tax must rise: Report. Money could help pay down deficit, reduce emissions" na okladce.

16:45 Hrs. W domu + wyjmuje ze skrzynki "National Post" z "Peace Peril? World powers have struck a nuclear deal with Iran. Was it a necessary or calamitous move?" na okladce.

18:08 Hrs. Po przeczytaniu artykulu "The Modern-Day Zinc Deficiency Epidemic" biore tabletke 50 mg Zinc Citrate.

No comments: