Sunday, January 11, 2015

Chrzest Pana

Jezusa
Mk 1,6b-11

Jan Chrzciciel tak glosil: "Idzie za mna mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby sie schylic i rozwiazac rzemyk u Jego sandalow. Ja chrzcilem was woda. On zas chrzcic was bedzie Duchem Swietym". W owym czasie przyszedl Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjal od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodzil z wody, ujrzal rozwierajace sie niebo i Ducha jak golebice zstepujacego na siebie. A z nieba odezwal sie glos: "Tys jest moj Syn umilowany, w Tobie mam upodobanie".

"Tys jest moj Syn umilowany"

Kiedy w polowie XIX wieku na Hawajach szerzyla sie plaga tradu, jednym rozwiazaniem, na jakie zdobyly sie wladze, bylo zalozenie kolonii dla ludzi dotknietych ta zakazna, a nieuleczalna w owym czasie choroba, na odleglej wyspie Molokai. Ofiary tradu na sile wyrywano z ich rodzin i posylano na te wyspe, gdzie mogly czekac jedynie na smierc.
Jednakze mlody belgijski kaplan, Damian de Veuster, poruszony ich tragicznym polozeniem, poprosil o pozwolenie, zeby mogl im sluzyc. Oczywiscie, od poczatku zdawal sobie sprawe, ze jedynie wtedy bedzie mogl im skutecznie przychodzic z pomoca, kiedy zamieszka w ich poblizu, na tej samej wyspie. Otrzymawszy pozwolenie, udal sie wiec na Molokai. Poczatkowo probowal sluzyc chorym, trzymajac sie od nich w pewnej odleglosci. Wkrotce jednak uswiadomil sobie, ze jezeli chce zdobyc ich zaufanie, musi mieszkac razem z nimi. Lecz kiedy z nimi zamieszkal, zarazil sie ta sama choroba. Reakcja tredowatych byla natychmiastowa i szczera: usciskali go i przyjeli do siebie. Teraz bowiem byl jednym z nich. Nie bylo juz ani potrzeby, ani sensu, by utrzymywac jakikolwiek dystans. Jednoczesnie zas mieli kogos, kto w ich imieniu mogl w sposob autorytatywny, oparty na wlasnym doswiadczeniu, mowic wladzom o tradzie, o poczuciu odrzucenia, zlamaniu na duchu, rozpaczy, publicznym zawstydzeniu, cierpieniu i beznadziejnosci; mieli kogos, kto czul tak jak oni.
Ludzie zdrowi natomiast reagowali roznie, Jednych jego postawa wprawiala w podziw, innych szokowala.
Chrzest Pana Jezusa, moi drodzy, ktory dzisiaj wspominamy w liturgii, rowniez niektorych wprawial kiedys w zaklopotanie, a i obecnie jeszcze w wielu sercach budzi watpliwosci. Sam Jan Chrzciciel, jak swiadczy o tym w swojej Ewangelii sw. Mateusz, uwazal to za cos niestosownego i probowal do niego nie dopuscic: "To ja potrzebuje chrztu od Ciebie - mowil - a Ty przychodzisz do mnie?" (por. Mt 3,14).
Pierwsi chrzescijanie bywali tym faktem zazenowani i w pewnym stopniu zawstydzeni. Dlaczego? Poniewaz wiadomym bylo, ze Jan udzielal chrztu nawrocenia na odpuszczenie grzechow. Jego chrzest byl znakiem podjecia pokuty i przeznaczony byl dla tych, ktorzy swiadomi swoich grzechow, chcieli zerwac z dotychczasowym stylem zycia i wrocic na droge Bozych przykazan. Tymczasem pierwsi chrzescijanie pewni byli jednego, tego mianowicie, ze Jezus nie byl grzesnikiem. Byl bowiem Synem Bozym zrodzonym z Dziewicy, a poczetym moca Ducha Swietego. Zas sw. Pawel uczyl wyraznie, ze byl On podobny do nas we wszystkim, oprocz grzechu. Nie potrzebowal wiec ani nawrocenia ani pokuty. Dlaczego zatem przyjal chrzest?
Chrzest Jezusa ma wymiar znaku i symbolu. W ten sposob chcial On wyrazic nie tylko solidarnosc, ale i swoja jednosc z ludzmi. Po prostu, przychodzac na ziemie, by upadla ludzkosc pojednac z Ojcem Niebieskim, nie stanal ponad grzesznikami i nie trzymal sie z dala od nich. Nie probowal nawet czekac, az oni sami zdecyduja sie przyjsc do Niego, lecz przylaczyl sie do nich i stanal posrod niech tam, gdzie akurat byli. Wchodzac do wod Jordanu, wszystkim im mowil niejako: "Jestem po waszej stronie i jestem jednym z was". Identyfikowal sie z nimi do tego stopnia, ze uznany byl za grzesznika i traktowany jak grzesznik i przestepca. Jakkolwiek wiec nie mial grzechu, dla nas stal sie "grzechem - jak mowi sw. Pawel - abysmy sie stali w Nim sprawiedliwoscia Boza" (por. 2 Kor 5,21). Wlasnie w wodach Jordanu wzial na siebie wszystkie nasze grzechy i niosl je az do swojej smierci na krzyzu.
Oczywiste jest zatem, ze ten chrzest nie byl potrzebny dla Niego. Nie potrzebowal wszak obmywac ciala zrodzonego z Dziewicy Maryi. Chrzest ten natomiast niezbedny byl dla wszystkich, ktorzy przez wiare mieli sie stac Jego Cialem Mistycznym. Dlatego uswiecil wody swiata, by rozpoczac nowe stworzenie, zrodzone z wody i Ducha Swietego. Podobnie jak Mojzesz wszedl w wody Morza Czerwonego, by przeprowadzic narod wybrany do ziemi obiecanej Izraela, tak Jezus wszedl w wody Jordanu, by nowy lud Bozy wprowadzic do ziemi Bozego krolestwa.
A zauwazmy, prosze, ze Ojciec Niebieski pochwalil i zatwierdzil to, co Jezus uczynil i czego zamierzal dokonac, polozyl bowiem na tym swoja pieczec, mowiac: "Ty jestes moim Synem umilowanym, w ktorym mam upodobanie".
Mozemy byc przekonani, moi drodzy, ze Jezus, ktory dotychczas prowadzil w Nazarecie ciche i zwyczajne zycie, pracujac jako ciesla, poprzez zarliwa modlitwe i rozwazanie rzetelnie przygotowywal sie do doskonalego wypelnienia podjetego zadania. Niewatpliwie jednak, podobnie jak kazdy czlowiek, doswiadczal niejednokrotnie niepewnosci, rozterek i niepokoju. Dlatego potrzebowal jakiegos potwierdzenia w sprawie slusznosci drogi, na ktora wkraczal. Tutaj wlasnie to potwierdzenie otrzymal. Slowa Ojca byly upragnionym wiatrem w Jego zagle. A otrzymal nie tylko zatwierdzenie podjetej misji, ale rowniez moc z gory do jej wypelnienia. Znakiem tego jest zstapienie Ducha Swietego, ktory przyszedl na Niego w widzialnej postaci. Duch zas ten byl dany nie tylko na te jedna chwile, lecz pozostawal z Nim przez cala Jego publiczna dzialalnosc, namaszczajac Go na Cierpiacego Sluge Bozego z proroctwa Izajasza.
Tak oto podczas chrztu Jezusa w Jordanie, po raz pierwszy w dziejach swiata Bog w sposob publiczny objawia sie w Trojcy Osob. Ojciec zaznacza swoja obecnosc glosem z nieba. Duch Swiety ukazuje sie w postaci golebicy. Natomiast zarowno glos, jak i golebica oznajmiaja, ze mlody czlowiek przyjmujacy w tej chwili chrzest w Jordanie jest Wcielonym Synem Bozym. Tutaj wiec spotykamy sie w calej wyrazistosci z najtrudniejsza bodajze tajemnica naszej wiary, z tajemnica, przed ktora nasz rozum zatrzymuje sie zupelnie bezsilny.
Konsekwencja chrztu w Jordanie jest smierc Jezusa na krzyzu. Sam przeciez powiedzial: "Chrzest mam przyjac i jakiej doznaje udreki, az sie to stanie" (Lk 12,50). Kiedy zas Jakub i Jan probowali wplynac na Niego, by zapewnil im najlepsze miejsca w swoim krolestwie, zapytal ich: "Czy mozecie pic kielich, ktory Ja mam pic, albo przyjac chrzest, ktorym Ja mam byc ochrzczony?" (Mk 10,38). Gdy zatem w Wielki Piatek rzeczywiscie zawisl na krzyzu, wraz z Nim zostaly przygwozdzone do krzyza wszystkie nasze grzechy, my natomiast zostalismy odkupieni.
Chrzest Pana Jezusa, moi drodzy, ktory wspominamy przezywajac dzisiejsze swieto, jest doskonala okazja, by przypomniec sobie swoj wlasny chrzest i odnowic laske tego wielkiego sakramentu. Ujmujac rzecz z religijnego punktu widzenia, trzeba przyznac, ze chrzest jest najwieksza i najpiekniejsza sprawa, jaka mogla spotkac nas w zyciu. To bowiem, co wydarzylo sie podczas chrztu Jezusa, dokonuje sie takze podczas naszego chrztu. Bog wzywa kazdego z nas po imieniu. Kazdego i kazda nazywa swoim umilowanym synem i umilowana corka. I na kazdego z nas zstepuje Duch Swiety.
Przez chrzest, zanurzajacy nas w zycie i smierc Jezusa, rodzimy sie na nowo jako dzieci Boze. Zycie Boze staje sie naszym przeznaczeniem. Jednoczesnie jednak, skoro Jezus bedacy Jednonarodzonym Synem Bozym jako Czlowiek jest tez Sluga Boga, bez watpienia i my, jako adoptowane dzieci Boze jestesmy wezwani, by byc Jego slugami. Uczestniczac w synostwie, uczestniczymy tez w poslannictwie. Czy jednak zawsze zdajemy sobie sprawe, ze Duch Swiety takze nas namascil moca, bysmy mogli pelnic dziela Boze? A przeciez fakt ten nie powinien budzic zadnych watpliwosci. Jezus wszak pragnie, bysmy wszyscy byli ochrzczeni Duchem Swietym i ogniem. "Ogien przyszedlem rzucic na ziemie - mowil - i jakze bardzo pragne, zeby on juz zaplonal" (por. Lk 12,49). Chce najgorecej podzielic sie z nami owocami swego chrztu, zanurzajac nas w Duchu Swietym, tak jak uczynil to ze swoimi apostolami w dniu Piecdziesiatnicy. Swiety Grzegorz powiada, ze wola naszego Zbawiciela jest, abysmy byli umocnieniem dla ludzi slabych i swiatlem rozporoszajacym mroki swiata.
Oczywiscie, nie jestesmy wezwani do tego, zeby zbawic caly swiat ani tez, zeby rozwiazac wszystkie jego problemy. Jednakze kazdy z nas ma swoje jedyne i wyjatkowe zadanie do spelnienia czy to w rodzinie, czy w miejscu pracy, czy w srodowisku, w ktorym zyje. Wiernosc malym, zwyczajnym, codziennym obowiazkom jest najlepszym sposobem, by dawac odpowiedz na problemy obecnych czasow i uczestniczyc skutecznie i owocnie w poslannictwie Jezusa. Naszym bowiem powolaniem nie jest odnoszenie sukcesow, ale wiernosc powierzonym zadaniom.
Niby niewiele, a przeciez tak duzo! (O. Kazimierz Kozicki OMI, "Jezeli sie nie nawrocicie... Homilie Niedzielne Rok B", WYDAWNICTWO KSIEZY SERCANOW, Krakow 2014).

00:06 Hrs. Budzi mnie siusiu.

No comments: