"Kto wierzy we Mnie, chocby i umarl,
zyc bedzie"
Pewien maly chlopiec, podobnie zreszta jak wiekszosc dzieci, ogromnie bal sie ciemnosci. Ktoregos wieczoru jednak mama poprosila go, by wyszedl na ganek i przyniosl jej miotle. Chlopczyk spojrzal na nia i powiedzial: "Mamo, ja nie chce tam isc. Tam jest ciemno". Mama usmiechnela sie serdecznie do synka i powiedziala: "Kochanie, nie musisz sie bac ciemnosci. Pan Jezus tam jest i bedzie czuwal nad toba, by nic zlego ci sie nie stalo". Chlopiec uwazniej popatrzyl na mame i zapytal: "Jestes pewna, ze On tam jest?". "Oczywiscie - odrzekla. - On jest wszedzie i zawsze jest gotow ci pomoc, gdy znajdziesz sie w potrzebie". Chlopczyk zastanowil sie przez chwile, podszedl do drzwi i nieco je uchyliwszy, zawolal: "Jezu, czy jestes tam? Prosze Cie, podaj mi miotle!".
Za dwa tygodnie bedziemy wspominali smierc Jezusa. Dzisiaj natomiast stykamy sie ze smiercia Lazarza. Wszystko sklania wiec nas do zastanowienia sie przez chwile nad tym, o czym raczej wolelibysmy nie myslec, czyli nad smiercia. W naszym przypadku zatem jak najbardziej na miejscu jest pytanie owego chlopca: Jezu, czy jestes tam? Czy jestes na pewno w mrokach i ciemnosciach smierci?
Na cmentarzu w Hanowerze, w Dolnej Saksonii znajduje sie grob, na ktorym polozone byly olbrzymie plyty granitu i marmuru, polaczone ze soba cementem i spiete ciezkimi, stalowymi klamrami. Dlaczego? Poniewaz grob ten nalezal do pewnej kobiety, ktora nie wierzyla w zmartwychwstanie umarlych i panicznie sie go bala. W zwiazku z tym w testamencie rozporzadzila, by jej grob byl tak solidny i bezpieczny, by nawet gdyby nastapilo zmartwychwstanie, nie moglo jej dosiegnac. Na nagrobku zas kazala wyryc slowa: "Tego grobu nigdy nie wolno otworzyc".
Mijaly kolejne dni, miesiace i lata i zdarzylo sie, ze jakies nasionko, bardzo malenkie nasionko wpadlo miedzy spojenia kamieni i wykielkowalo. Pojawila sie delikatna roslinka, ktora powoli, spokojnie i w ciszy coraz glebiej zapuszczala korzonki. Jednoczesnie jej lodyga, a pozniej pien stawaly sie coraz grubsze i twardsze. Wskutek tego kamienne plyty ulegly przesunieciu, stalowe klamry wypadly ze swoich lozysk i pewnego dnia, bez wzgledu na wszystkie zabezpieczenia, grob zostal otwarty. Malenkie ziarenko pokonalo potezne kamienie. Skoro wiec przyroda potrafi odniesc zwyciestwo nad ogromnymi skalami, czyz Pan Bog nie poradzi sobie z kamieniami na naszych grobach, choc juz w zupelnie innym znaczeniu i na innym poziomie?
Grob Lazarza z Betanii mial takze pozostawac zamkniety. Z innych wszakze powodow niz ten w Hanowerze. "Cialo mego brata juz cuchnie - mowila Marta - bo od czterech dni tam lezy i jest za pozno, by zmienic cokolwiek w jego sprawie przed nadejsciem dnia ostatecznego". Zacznijmy jednak od poczatku.
Historia, ktora opowiada nam Ewangelia przytacza w pierwszej czesci jest smutna. Smierc nigdy nie jest sprawa wesola. A wlasnie umarl Lazarz, brat Marty i Marii z Betanii. Siostry placza po odejsciu ukochanego brata, mowiac Jezusowi: "Panie, gdybys tu byl, nasz brat by nie umarl", placza krewni i znajomi. Nawet sam Jezus, ktoremu nic co ludzkie, z wyjatkiem grzechu, nie jest obce, zblizywszy sie do grobu przyjaciela wzruszyl sie gleboko i zaplakal. I jakiz gleboki i szczery smutek musial przebijac z Jego twarzy, skoro ludziom stojacym wokol wyrwalo sie westchnienie: "Oto jak go milowal".
My, ktorzy stalismy juz nad grobem naszych bliskich, rozumiemy te Jego bolesc, ale i On, ktory poznal rozdzierajacy bol, udreke serca oraz straszliwa pustke mysli w obliczu smierci bliskiej osoby, nie dziwi sie naszym lzom i smutkowi, gdy musimy pozegnac kogos bliskiego i drogiego sercu.
Ale oto w chwile pozniej sytuacja zmienia sie radykalnie. Moca swojego slowa: "Lazarzu, wyjdz na zewnatrz" Jezus przywraca zycie przyjacielowi. I zadna przeszkoda nie byl dla niego fakt, ze cialo juz od czterech dni spoczywalo w grobie i wedlug siostry cuchnelo. Razem wrocili do domu i zasiedli przy jednym stole.
Wiesc o tym nadzwyczajnym wydarzeniu rozniosla sie lotem blyskawicy. Z Jerozolimy do Betanii ciagnely tlumy, by zobaczyc umarlego, ktory zyje. Wielu, widzac, co sie stalo, uwierzylo w Jezusa; uwierzylo, ze rzeczywiscie jest On obiecanym i oczekiwanym Mesjaszem. A jego slawa tak rosla, ze arcykaplani zastanawiali sie, czy nie byloby lepiej usmiercic Lazarza po raz drugi, niz pozwolic, by wszyscy uwierzyli w Nauczyciela z Nazaretu.
Nie wiemy jedynie, jak po tej wedrowce poza prog smierci czul sie sam Lazarz. Czy wywarla ona jakis powazniejszy wplyw na jego dalsze zycie? Czy byl wdzieczny Jezusowi, czy tez mial do Niego zal jak czlowiek, ktorego zbudzono z pieknego snu i zmuszono do podjecia na nowo twardego zycia? Na ten temat pisarz natchniony milczy calkowicie.
Dla nas, ktorzy czytamy i sluchamy Ewangelii po uplywie dwudziestu wiekow od opisanych w niej wydarzen, niesie ona trzy istotne wazne przeslania.
Najpierw to, ze Jezus, ktoremu zawierzylismy, jest prawdziwym czlowiekiem. Podobnie jak kazdy z nas przezywal radosci i smutki, wzruszal sie i cierpial, cieszyl sie i plakal, kochal i okazywal wspolczucie na widok ludzkiej niedoli, a oburzal sie, kiedy widzial nikczemnosc, zaklamanie i przewrotnosc.
Jednoczesnie jednak, i to jest prawda druga, jest On prawdziwym, wszechmogacym Bogiem, majacym w reku wladze nad zyciem i smiercia, i calym stworzeniem. Czlowiek potrafi bowiem odebrac zycie drugiemu, lecz zadna ludzka potega nie jest w stanie zmarlemu zycia przywrocic.
I wreszcie to, co dotyczy nas osobiscie: fakt, ze zmartwychwstanie i zycie wieczne obiecane jest kazdej i kazdemu z nas tak samo jak ludziom pierwszych wiekow. Jezus wszak oswiadczyl jednoznacznie: "Ja jestem zmartwychwstaniem i zyciem. Kto wierzy we Mnie, chocby i umarl, zyc bedzie".
Czy znaczy to jednak, ze nasze przyszle zmartwychwstanie bedzie podobne do wskrzeszenia Lazarza? Absolutnie nie! Wskrzeszenie Lazarza bylo powrotem do takiego zycia, jakie pedzil on dotychczas, posrod trosk, klopotow i trudow, ktore niesie kazdy dzien. Do zycia, ktore nieuchronnie prowadzi do smierci. Lazarz naturalna koleja rzeczy zestarzal sie i umarl po raz drugi i wskutek tego jego zycie nie roznilo sie od naszego.
My natomiast po zmartwychwstaniu rozpoczniemy zupelnie inne zycie. Bedziemy ci sami, lecz juz nie tacy sami, podobnie jak w znanym nam swiecie motyl jest ta sama istota co gasienica, z ktorej powstaje, lecz jakze bardzo odmieniona. Swiety Pawel w Pierwszym Liscie do Koryntian pisze: "To, co siejesz, nie ozyje, jesli najpierw nie obumrze. Podobnie ma sie rzecz ze zmartwychwstaniem. Zasiewa sie to, co zniszczalne - powstaje zas niezniszczalne; sieje sie niechwalebne - powstaje chwalebne; sieje sie slabe - powstaje mocne; zasiewa sie cialo zmyslowe - powstaje cialo duchowe" (1 Kor 15,36; 42-44). Sam Jezus mowi, ze ci, ktorzy sa uznani za godnych udzialu w powstaniu z martwych, nie moga juz umierac, gdyz rowni sa aniolom (por. Lk 20,35-36).
Jak dlugo przebywamy na ziemi, podlegamy prawom, ktore rzadza doczesnoscia, prawom czasu i przemijania, prawom zycia, ktore jest slabe i ciagle przegrywa ze smiercia.
Po zmartwychwstaniu wejdziemy w swiat, w ktorym nie bedzie juz smierci ani nie bedzie kresu. Nasze powstanie z martwych dokona sie bowiem w "nowej ziemi" i nic z form doczesnego zycia tam nie pozostanie. Nie bedzie klopotow rodzinnych, trosk o dzieci, zmartwien o chleb, ubranie, mieszkanie i samochod ani obaw o zdrowie. Bedzie to juz swiat Boga, a nie ludzi. Swiat, w ktorym bedzie obowiazywalo prawo Boskie, prawo wiecznego zycia, na ktore juz nigdy nie padnie cien smierci.
I bedzie tam doskonala wspolnota ludzi zyjacych miloscia. A Bog, ktory jest sama Miloscia, bedzie dla nich wszystkim: Ojcem i Matka, Bratem i Przyjacielem, bedzie ich Swiatlem i Chlebem, Zyciem i Szczesciem. Trudno sobie cokolwiek z tego wyobrazic, gdyz nie mamy zadnych odnosnikow, zadnych mozliwosci porownawczych. Musimy, po prostu, wierzyc i... czekac.
Skoro jednak rozwazamy prawde o zmartwychwstaniu, skoro - jak juz wczesniej powiedzialem - stajemy dzisiaj nad pustym grobem Lazarza, a za dwa tygodnie zatrzymamy sie nad pustym grobem zmartwychwstalego Jezusa, sprobujmy zwrocic bardziej uwage na szczegol, ktory zwykle umyka naszej swiadomosci. Otoz zauwazmy, prosze, ze jezeli Pan Bog, wbrew zyczeniom nieznanej nam blizej kobiety z Hanoweru, nie zostawia ludzi w grobie, lecz jedynie przezen przeprowadza, jak kiedys przeprowadzil narod wybrany przez Morze Czerwone, to znaczy, ze smierc niczego nie konczy, nie rozwiazuje zadnych spraw. Wynika z tego, ze kazdy morderca stanie twarza w twarz ze swoja ofiara, kazdy skrzywdzony przed krzywdzicielem. Kazda matka i ojceic beda musieli spojrzec w oczy swojemu dziecku, ktoremu nie pozwolili sie urodzic - podobnie jak i kazdy lekarz, ktory dokonywal aborcji - i przyznac sie do bezmyslnosci i niczym nieuzasadnionej nienawisci, ktora popchnela ich do zabojstwa. Wszystkie sprawy, nawet te zdzialane potajemnie i anonimowo, trzeba bedzie podjac na nowo. Jedynie ci, ktorzy wszystko w swoim zyciu zalatwili zgodnie ze sprawiedliwoscia i ustawili w swietle prawdy, moga spokojnie przekroczyc prog smierci.
Wiele krzywd, a nawet zbrodni na swiecie popelnia sie dlatego, ze krzywdziciele sadza, ze ich zle czyny mozna zasypac ziemia i przywalic kamieniem, ze razem z ofiara na zawsze zejda do grobu i nikt o nich nie wspomni. Beda jednak niezmiernie zaskoczeni, kiedy Bog przywrociwszy zmarlych do zycia, wezwie do zalatwienia wszystkich porachunkow w imie prawdy i sprawiedliwosci. Wtedy "ci, ktorzy pelnili dobre czyny, pojda na zmartwychwstanie zycia, a ci, ktorzy pelnili zle czyny, na zmartwychwstanie potepienia" (J 5,29).
Smierc naprawde niczego nie zalatwia. Ona jedynie utrudnia zalatwienie spraw bolesnych, odsuwa je na dzien naszego zmartwychwstania. Makabryczne? Chyba dla tych, ktorzy wyrzadzili innym wiele zlego.
A Bog jest po prostu sprawiedliwy. Gdybysmy naprawde powaznie traktowali te prawde, nikt nie wyrzadzilby drugiemu krzywdy. Kazdy staralby sie zyc tak, by dobrocia pozyskac sobie przyjaciol i obroncow na dzien zmartwychwstania i sadu.
Myslalem kiedys o tym? Nie? Na co wiec jeszcze czekam? (o. Kazimierz Kozicki OMI, "Jezeli sie nie nawrocicie...", WYDAWNICTWO KSIEZY SERCANOW, Krakow 2014).
00:49 Hrs. 1-sza szklanka wody strukturyzowanej.
01:29 Hrs. Siusiu (zoltawe + lekko puszyste).
02:56 Hrs. Budzi mnie siusiu (zoltawe + puszyste).
04:43 Hrs. Budzi mnie siusiu (jasno-slomkowe + puszyste).
07:03 Hrs. Budzi mnie siusiu (prawie przezroczyste) + slonce za oknem.
08:39 Hrs. Budzi mnie siusiu (jasno-slomkowe).
12:29 Hrs. Wrzucam na Twitter + Facebook artykul "Thursday's Biggest Marijuana Stock Gainers" z "The Daily Marijuana Observer".
12:54 Hrs. Jem banana.
No comments:
Post a Comment