Monday, December 31, 2007

Rok skrytobojcow

Przez weekend udalo mi sie przeczytac od dechy do dechy sobotni "National Post" i niedzielny "Sunday Sun". Okladki strasza mordercami. W "National Post" rzucaja sie w oczy dwa tytuly: "Al-Qaeda blamed in slaying", "Assassins' impacts difficult to measure". w "Sanday Sun" cala strona tytulowa ryczy: "YEAR OF THE ASSASSIN". Wewnatrz rzuca sie tez: "Osama issues warning".

Dwie gazety na swoich stronach tytulowych uzywaja slowa: "assassin".

Assassin Name given to a Muslim sect ISMAILIS, founded c. 1090 by Hasan ibn al-Sabbah. They fought against orthodox Muslims and Christian Crusaders, and committed many political murders, until their defeat in the 13th century. The name comes from Arabic and means "users of hashish," although this is not mentioned in Ismaili records ("Oxford Family Encyclopedia").

"The most evil of the traitors are those who trade away their religion for the sake of their mortal life," bin Laden said (Salah Nasrawi, "Osama issues warning", SUNDAY SUN, December 30, 2007).

Whether Benazir Bhutto was killed by an assassin's bullet, shrapnel from a human bomb or hitting her head on the sunroof of her vehicle, she has been elevated in death to the pantheon of charismatic leaders whose memories are mythologized as a result of their murders (Allison Hanes, "Assassins' impacts difficult to measure", NATIONAL POST, Saturday, December 29, 2007).

06:51 Hrs. I nie opuszcze cie juz na krok - unosi sie w Polskim Radiu Toronto na fali 1320 AM. Ja parkuje w pracy. Na dworze warstwa 2-centymetrowego sniegu i leciutko popaduje. Minus 1-stopniowo.
ESSO, Schell, Petro-Canada biora $1.04.7.

Torontonska policja lamentuje bo w tym roku mamy juz 84 morderstwa w miescie. Z tego az 12 zamordowanych przez "assassins", czyli metodycznych skrytobojcow. Nic dziwnego, ze okresla w swojej nomenklaturze rok 2007 jako Rokiem skrytobojcow.

While Toronto's murder tally this past year pushed close to the record of 89 in 1991 and surpassed the killing spree registered during this city's notorious Summer of the Gun, police are using a new term to describe 2007 - the year of the "assassins" ("Executioners reign. At least 12 victims were targeted by killers", SUNDAY SUN, December 30, 2007).

Policja jak zwykle wini za to narkotyki i bron palna w rekach gangow. Lekarstwo na ten stan rzeczy tez tradycyjne proponuje zwiekszenie ilosci policjantow, szpiegow i kamer. A co za tym - wiecej pieniedzy z mojej kieszeni i mniej wolnosci do prywatnosci.
Ani mru mru o prawdziwej przycznynie wzrostu przestepczosci gangowej - prohibicji. Tylko legalizacja narkotykow wybije z rak gangow latwy profit. Bez pieniedzy, ktore zdobywaja ze sprzedazy narkotykow, nie beda kupowac nielegalnej broni. Mniej broni na ulicach, mniej cial w kostnicach. Krag sie zamyka. Tylko dziwi, dlaczego policja i politycy tego nie widza i wola sie plawic w swoim obludnie iluzorycznym swiecie.

assassin Etymologically, an assassin is an 'eater or smoker of hashish,' the drug cannabis. At the time of the Crusades there was a sect of fanatical Ismaili Muslims who pledged themselves to kill Christians and other enemies. They committed their murders under the influence of cannabis. Hence the hashshashin (plural of hashshash, Arabic for 'hashish-eater') came to have a reputation as murderers. In English the Arabic plural form was perceived as singular. The word has retained its connotation of one who kills for political or religious rather than personal motives (John Ayto, "Dictionary of Word Origins").

New technology such as store, mall and subway station surveillance cameras also proved to be helpful tools, he said. Several arrests were made this year after suspects saw images released to the media and surrendered (Ian Robertson, "Heat on the street. T.O. police chief vows special teams to combat guns, gangs and drugs", SUNDAY SUN, December 30, 2007).

Policja i media korporacyjne demonizuja narkotyki. Stosuja czyste rownanie, jakby nie bylo narkotykow, nie byloby morderstw. Bardzo uproszczone i naiwne. Do tego nie logiczne. Jakby to bylo prawda, ze nielegalne narkotyki zabijaja (morduja) to legalne tego nie robia. A tak naprawde to najwiecej morderstw, jak i smierci spowodowanej naduzywaniem, przypisywane jest calkiem legalnemu narkotykowi alkoholowi.

"With very rare exception, if you're not involved in drugs, not carrying a gun or in a high-risk lifestyle, ordinary citizens going about their own business won't get killed" (Ian Robertson, "Cops claim they're gaining ground", SUNDAY SUN, December 30, 2007).

Ze szczegolna zla estyma dalej jest traktowana marihuana. To ci co uzywaja, hoduja, sprzedaja marihuane sa winni swojej smierci, a nie ci co ich zamordowali. Taki mozna wyciagnac wniosek po przeczytaniu notatek o zamordowanych osobach.

JEFFREY "SEAN" DELGADO, 20, APRIL 9 - STABBED
The victim, who lived with his parents and younger siblings, and was known to police for pot use, was found near a dumpster behind a Starbucks in the Sheppard Plaza at 624 Vaugham Rd. on the northwest corner of Bathurst St. and Sheppard Ave. A 16-year-old, who cannot be named, was charged with second-degree murder.

KHOUNG DUY NGUYEN, 22, MAY 10 - SHOT
The tender of a marijuana home-grow operation was shot in the head at close range while struggling with three masked robbers at a house on Dean Park Rd., near Meadowvale Rd. and Sheppard Ave. E. in Scarborough. Three other occupants were restrained while the trio of thugs carted off an undisclosed amount of pot. Brian Nguyen, 33, was charged with manslaughter.

KIMEL ISAIAH FOSTER, 21, JULY 21 - SHOT
The pot dealer and aspiring musician died 30 minutes after being struck repeatedly in his abdomen outside the Town Talk Restaurant & Bar near Vaughan Rd. and Oakwood Ave. around 3 a.m. A second wan was hurt. No arrest ("Toronto's 2007 murder victims", SUNDAY SUN, December 30, 2007).

Those who carried out the attack were likely to have been volunteers with groups linked to the Pakistani Taliban, who were trained by elements of al-Qaeda (Ahmed Rashid, "Government complicit in al-Qaeda's growth", NATIONAL POST, Saturday, December 29, 2007).

Podczas swiatecznych chwil powinien tez znalezc sie czas na refleksje i odpowiedz na pytanie, po co wlasciwie tak masowo wyjechalismy z Polski? - Prymas Polski Jozef Kardynal Glemp ("Zyczenia od Prymasa Polski dla Polonii i Polakow na calym swiecie z okazji Bozego Narodzenia i Nowego Roku 2008", GONIEC, 21 XII - 3 I 2008).

Oprocz dziennikarzy leniuchow jest niemala liczba dziennikarzy ideologow. Najbardziej nabzdyczeni ideologicznie sa dziennikarze "Gazety Wyborczej", "Polityki", "Newsweeka" i kilku innych pism oraz niektorych stacji telewizyjnych. Oni nie przekazuja informacji. Oni walcza o Polske swiatla. Przy nich dziennikarze telewizji Trwam sa wzorem bezstronnosci (Ryszard Legutko, "Pogladacze III RP", WPROST, 9 grudnia 2007).

2 comments:

Anonymous said...

Nuuu, to zaczynamy jeszcze lepszego wycinkowca-tasiemkowca dla ukochanego kapustozbutnego hemoroidowego fornala, syna robola stoczniowego i ukrainki, żydokatolykiera Edwardesa Henrykowicza Kapuściaka, ktorego w skrócie będziemy nazywali - żeby było śmieszniej - "kuciakiem"
A łoto Nr.1 -

Twoja opinia się liczy! Skomentuj tę sprawę.
Teraz bez logowania!
Dodaj swoją opinię


Komentuje: Autor Z.J.P. 2007-12-31
Do Edwarda Kuciaka.
Panie Edwardzie, przecież ja Panu nie wysyłałem w dniu 29 grudnia 2007 roku żadnego pisma, nawet . (takiej kropeczki) związanego z Saddamem Hussainem! Napisałem to pismo w trakcie ostatniej doby do prezydenta USA Busha, ale to było rok temu. To Pan kombinuje jak (kobieta z krzywymi nogami), że niby ma proste... To Pan nadał tytuł: "List Otwarty do Prezydenta George Bush'a w rocznicę powieszenia". Dlaczego to Pan robi? Czy chodzi Panu o poczytność Pańskiego blogu? Nie tędy droga do kariery Panie Kuciak. Powiem tak, Pan jest niebezpieczny pod względem swoistej choroby. Pan koło siebie czyni szum, ba, narusza Pan czyjeś prawa autorskie, dopisując "swoje" widzimisię do mojego tekstu - to jest karalne.
--------------------------------------------------------------------------------

Komentuje: Edward Kuciak 2007-12-31

Zapominalski "poeciku" Prusinski! Skleroza, tak! tak! a tego tekstu tos nie wysylal do mnie??? ***NIE PODGLĄDAJ MNIE To nie abstrakcja wywodu. Jakże ten a nie inny pisarz był osamotnionym wojownikiem intelektualnym. Zofia Chadzyńska dobrze rozumiała i wyczuwała Witolda Gombrowicza. Poniekąd sprzyjała mu w tych okolicznościach swoją inteligencją. Zygmunt Jan Prusiński Raz tylko udało się jej ujrzeć wtedy twarz Gombrowicza, "nagą twarz - katastroficzną", jak się wyraziła. W skromnym otoczeniu, zaproszony pisarz odszedł od stołu, opuścił salon gościnny, schował się w innym obok pomieszczeniu. Znane aktorskie igranie w graniu było mu nieobce w różnych towarzystwach. W nich święcił triumfy a także i porażki, choć nikt się o tym nie domyślał. Nawarstwiał to (grubą skórą), emigranta. To pomagało mu przetrwać wewnętrzne niepokoje w Argentynie. A jednak Gombrowicz się skrajnie dusił... Polska, literatura i kariera, rola pisarza niespełnionego, choć wierzył i był wypełniony o swej roli, o swym posłannictwie, o swym talencie, o przekazaniu tej filozofii ważnej, naukowej, rzadko tak reagowanej. Czytanie jego "Dzienników" w Polsce a czytanie poza krajem, a na dodatek będącym tym samym, emigrantem na obcej ziemi, jest różnicą sporą, w odbiorze. To nie to samo. Witold Gombrowicz zawsze jest mi bliższy z wiedeńskiego podwórka aniżeli z usteckiego... Ja powróciłem do kraju, on nie zdążył, nie bylo mu to zapisane. Najbliżej był Polski, w Berlinie. Jeszcze przeszkodą była komunistyczna NRD: Niemiecka Republika Demokratyczna! - Cóż to za "demokracja" w komunistycznym wydaniu. Wszyscy jakoby zakochani w tej demokracji, a w praktyce jeno widać totalne inwalidztwo. I dziś w Polsce, "demokracja" ma wiele do życzenia. A, może, to sztuczny termin, bardziej politycznie kokieteryjny?. Sam już nie wiem, co znaczą te niedomówienia; bo zostają w tyle, w teorii. Proszę mnie nie podejrzewać, iż chce się przyrównywać do Gombrowicza, on swoje przeżył na emigracji i ja swoje przeżyłem też. On odczuwał totalny ciąg do sławy, ja do normalności. On miał swoją regułkę, to niczym motto: "Pisarzem jestem na papierze, materialnie - zerem", ja w innej ironii: Jestem (pisorzem) a nie pisarzem, bo pisarz wydaje książki. Ale ja skutecznie rozumiem jego niedostatki. I zaraz kojarzę to z Markiem Hłasko. Ten ostatni chciał powrócić do komunistycznej Polski, nie wiem czy to samo chciał Witold Gombrowicz. Mój powrót zrealizowany był w roku 1994, w lipcu. Akurat 10 lipca minęło jedenaście lat. Wróciłem, do wolnej Polski. - Czy akurat ta, "wolna" Polska jest i moją wolną decyzją?. - Czy faktycznie "wolnym" się czuję?. I wreszcie, na czym polega ta wolność?. Proszę mi to wytłumaczyć. Bo jeżeli człowiek nie pracuje od siedmiu lat - akurat wówczas skończyłem 50 lat - to o to chodzi, że to jest taka wolność? To tak ma wyglądać ta wolność? Nie! Człowiek, który nie pracuje, też jest zniewolony. Nawet jeśli sporo pracuje intelektualnie, pisze teksty, układam je do następnej teczki, że kiedyś to wszystko wydam nie będąc megalomanem, to jednak jestem zerem, materialnym zerem. W którymś domu w Argentynie, Witold Gombrowicz zapatrzył się w oknie. Co czuł i o czym myślał, zatroskany o los swój i spuściznę tę napisaną. Jeszcze wierzył w uwieńczenie Nagroda Nobla, że będzie to jego ostatnia granica przed własną śmiercią. - Czy wmówił sobie, że powinien tę nagrodę otrzymać? - Czy wiedział wtedy, że wszędzie są układy, nawet i tam, w szwedzkiej Akademii...? Naiwność czy swoista romantyczność, dość trywialna jak na jego wiek. Przecież był mistrzem na tronie w roli prześmiewcy. Był taki propolski, że nie mógł uwolnić się od tych niewidocznych kajdan. Te "kajdany", życiowe kajdany, zniszczyły mu życie. To wynika z jego pisarstwa. W tamtym mieszkaniu pomiędzy jednym a drugim pokojem drzwi były otwarte, Zofia Chadzyńska spojrzała na odległość na twarz pisarza. Jak nadmieniła; pierwszy raz ujrzała tę "nagą twarz - katastroficzną". Witold Gombrowicz natychmiast zareagował: "Nie podglądaj mnie!" Tak, to prawda, pisarz nie jest manekinem na wystawie w sklepie. To żywy impulsujący człowiek - nawet i po śmierci. 24 Lipca 2005 Ustka POTYCZKI W ŚWIECIE LITERACKIM NA EMIGRACJI Adam Lizakowski, przyjaciel, z którym się nigdy nie spotkałem, (na żywo). Nie wiem, jak on moją (poezję) rozumie, czy w ogóle rozumie, oto jest pytanie, ale kiedy przesłał mi swój tomik poezji "Złodzieje czereśni" do Wiednia, ja nie miałem żadnych oporów, że Adam nim nie jest. To jest POETA ! Oto mała historia z człowiekiem, z którym tylko lączyła mnie... poezja i listy. Listy z Wiednia do San Francisco, później do Chicago - jak się Adam przeprowadził - i z powrotem, z Ameryki do Austrii. Był to pomost przyjaźni... Ale najpierw mała historia. Polska, Warszawa, wielki poeta Tadeusz Nowak, nazywałem go i nadal nazywam, (Królem polskich psalmów) prowadził w "Tygodniku Kulturalnym" dział literacki. W roku 1981 opuszczam kraj udając się autokarem do Austrii i, uciekam z wycieczki do Obozu dla Uchodźców w Traiskirchen, a tez w innym czasie w tym samym roku czyni to Adam. Ale na pamiątkę mamy w jednej rubryce literackiej obok siebie w tymże "TK" wiersze! Dziękuję Ci Tadeuszu Nowaku; może mnie słyszysz? - Już za to należało Ci się niebo, na pewno jesteś w nim... We Wiedniu organizuje środowisko literackie, pod nazwą Korespondencyjny Klub Pisarzy Polskich "Metafora" i Polskie Centrum Haiku. Jako inicjator, pomysłodawca, organizator rozszerzam to działanie wprowadzając (pierwszy raz w historii życia polonijnego i emigracyjnego w Austrii): "Wiedeńską Nagrodę Literacka" im. Marka Hlaski. Choć odbyły się tylko dwie edycje tego międzynarodowego konkursu na prozę i poezję, to przypomnę ilość uczestniczących: I edycja - 882 autorów, II edycja - 1074 autorów! Naprawdę przestraszyliśmy się, bo w ostatnim konkursie otrzymaliśmy blisko 1150 opowiadań, w warunkach konkursowych do 30 stron, a w dziale poezji było ponad 10 tysięcy wierszy! Nagradzaliśmy według podanych warunków protokularnych, za zestaw od pięciu do dziesięciu wierszy. Był to ogrom pracy. To wręcz stała się; instytucja. A w jury były tylko trzy osoby! To czyniło się społecznie. Jako przewodniczący tego przedsięwzięcia, nie wiedziałem tylko o tym, że Patron, jakim był Marek Hlasko osiągnie taki literacki sukces. To sa rekordy świata nie tylko w języku polskim nie do pobicia. Zaznaczam, że nie miałem żadnych sponsorów, pomocy finansowej z zewnątrz. To czyniłem ze swoich skromnych zasobów finansowych, z prywatnej kieszeni, oszukując i okradając rodzinny budżet domowy. Przez to między innymi rozwiodła się moja emigracyjna żona. Ale dla mnie POEZJA w życiu jest najważniejsza. To jest mój narkotyk, takowy, chyba tak. W tym całym przedsięwzięciu - przecież nie był to mój "prywatny" konkurs, nie pomogły mi żadne instytucje polonijne i krajowe. Nie pomogła mi Ewa Lipska - poetka! - która doceniam ale tylko w wierszach. A była wicedyrektorem Instytutu Polskiego na Am Gestade 7 przy "Schwedenplaz". Nie pomógł mi - o ironio! - pisarz literatury faktu, sam ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Austrii, Bartoszewski Władysław, mogę do tego towarzystwa dodać jego małżonkę Zofie Bartoszewską, była dyrektorką wydawnictwa PIW w Warszawie. Zatem pytanie: o co w ogóle chodzi w naszym ciasnym świecie? Kto miał dbać o to, byśmy się nie wstydzili (pustego odejścia), zostawiając to co nie powinniśmy, polska literaturę na obczyźnie, w zapomnieniu. Jakim wielkim dramatem narodowym było opuszczenie Witolda Gombrowicza czy Marka Hlaski, jak i wielu innych. Setki instytucji istniały, tysiące przenajróżniejszych firm istniało, ale jakoś ten pisarz, ten poeta był lekceważony. Może w ogóle nie byli emigracji potrzebni. Widocznie "polska literatura" i jej twórcy, to dla wymienionych obca sprawa. A może to ja byłem dla nich obcy... Tu nie chodziło o mnie. Choć napisałem kilkaset tekstów przez 13 lat pobytu tam, to nie wydałem w Austrii żadnej książki. Jedynie w Monachium u Ryszarda Antoniego Hajczuka, który wtedy prowadził Niezależny Związek Pisarzy Polskich "Feniks". Wydał mi dwa zeszyty poetyckie: "Słowo" i "Oaza Polska", w niskim nakładzie. Jakby dla dokumentu, że byłem emigrantem politycznym. Takie też były czasy na poezje zaangażowaną. Pierwszą edycję w poezji wygrał Adam Lizakowski z San Francisco, wtenczas tam mieszkał. Drugą edycję wygrał Dariusz Muszer z Berlina. Co do "Wiedeńskiej Nagrody Literackiej" im. Marka Hłaski, to pierwszym i o statnim laureatem ostał się właśnie Adam Lizakowski za tomik wierszy "Złodzieje czereśni"! Muszę przyznać, że pierwszy raz opracowałem w formie recenzji, choć prędzej wyglądało to na esej. Adam, duchowo zdopingował mnie... Pod tym samym tytułem, najpierw opublikował lubelski kwartalnik literacki "Akcent" /nr 1 - 1992/. Był to mój debiut krytyka. Niedługo potem też w Lublinie, w kwartalniku "Kresy", aczkolwiek redakcja wydrukowała większy jego fragment. Adam postarał się opublikować tę recenzję w Chicago, nie pamiętam, czy w "Gazecie Związkowej" czy w dzienniku "Zgoda". I w takiej oto zgodzie, chcę zakończyć tę intelektualną przygodę, te poetycką przygodę z Adamem Lizakowskim. Ustka 4.01.2006 r. MELDUJĘ PANIE NACZELNIKU, ZADANIE WYKONANE! Pomiędzy tym zadaniem a tamtym historycznym, zatem pomiędzy II a IV Rzeczypospolitą, minęło 85 lat, i za sobą mamy komunistyczny PRL i kapitalistyczną III RP. Dosyć!, z jednym i dosyć!, z drugim – tak odpowiedziałby chłop i baba za ostatnią kopką gnoju. Jestem z nimi, choć gnoju nie posiadam, ale jestem zawsze z tym biednym ludem. Onegdaj Miłosz, poeta Czesław napisał wiersz, zaczynający się od słów: „Skrzywdziłeś człowieka prostego”... Zawsze zastanawiam się nad tymi trzema słowami. Nie pasuje mnie ten „prosty”, bo człowiek w swej figurze prostym nie jest. Jego bryła ciała ma wiele uwypukleń..., nie lepiej by było: (skrzywdziłeś człowieka zwykłego). Wiele jest wynaturzeń językowych, teraz to w ogóle jest okropnie. Mit amerykański łapiemy jak motyle w sezonie, niczym zakochani lub udających nimi że takimi jesteśmy. Do tego dochodzi plotka, że ktoś nas kocha a tak nie jest. Czas jest tak nagi, że nie ma za co złapać. Dla mnie, poety, to jest okropne, kiedy słyszę na ulicy, miast „na razie”, to (na ra)... A i tak z trzech pozostały dwie sylaby. Mój Boże, pamiętam jak uczyłem się we Wiedniu języka niemieckiego, gdzie są wyrazy, które za jednym oddechem cudzoziemiec nie wypowie, bo to są wyrazy – tasiemce... Zauważcie takie akcje: wchodzi człowiek, „na pocztę”; manifestowałem, „pod ratuszem”; proszę, „bilet normalny”; „przesyłka normalna”; „linia normalna”... Takie to dziwolągi wkradły się do naszego życia. Niegdyś będąc w Łodzi, na ulicy Rzgowskiej czekałem na tramwaj. Spojrzałem na tablicę jakim tramwajem dojadę do centrum miasta. Czytam: „Linia normalna”... Podjechał jednowagonowiec, bo takie jeżdżą w Łodzi – może to oszczędność „millerowska”, i podchodzę do motorniczego, zapytując się: Czy to linia normalna? On odpowiada: Tak, normalna. Co ja na to? Nie inaczej. To poczekam na linię nienormalną. O i tak się bawię po Polsce jeżdząc, krytykując ten nasz świat, tę naszą prowincję. No bo jeśli są (bilety normalne), to ja przy kasie PKP żądam bilety nienormalne. Jeśli wysyłam list na poczcie, to nie wysyłam normalną przesyłką a nienormalną, itd., itp. Ale zapędziłem się, a miało chyba być o panu naczelniku. Nie o tym z poczty oczywiście. Telewizja, ta komercyjna, a więc prywatna TVN puszcza takie obrazki pod głównym tytułem „Życie nadal trwa”, i puszczają słynny już meldunek Lecha Kaczyńskiego do „Naczelnika” Jarosława Kaczyńskiego. I zawsze, zaznaczam zawsze doprowadza mnie ten „meldunek” do pełnego roześmiania, bo to jest dobry kawałek, łączący historyczny meldunek przed marszałkiem Józefem Piłsudskim w II RP. I dobrze! Bardzo inteligentnie i po wojskowemu... Niech wrogowie czują respekt i lęk. Przecież to jest Polska, ta inna i dążąca do n o r m a l n o ś c i – bo tej normalności nam tak bardzo brakuje, nie kojarząc sobie: o linii normalnej, o bilecie normalnym, o przesyłce normalnej. Nam Polakom takie meldunki są potrzebne teraz często. Więc i ja melduję teraz Panie marszałku że kończę ten artykuł, bo zadanie zostało wykonane! Ustka 16 Stycznia 2006 - Jestem otwarty i przyjacielski... Podaję e-maila: poetazjp@op.pl - nazywam się Zygmunt Jan Prusiński. Mieszkam w Ustce. Więc zapraszam do mnie i do mojej rodziny na "Tani urlop w Ustce"! Podaję adres: 76-270 Ustka, ul. Marynarki Polskiej 57/6, Polska. Tel. (059) 8145161 . Zygmunt Jan Prusiński *** TYLKO JA NIE DALEM SIE NABRAC NA PANA BELKOTY I NIE WYDRUKOWALEM TEGO SMIECIA, DOPIERO BYM OSMIESZYL MOJ SZLACHECKI BLOG!!!


--------------------------------------------------------------------------------

Komentuje: Edward Kuciak 2007-12-31
To Pan jestes cham, Panie Prusinski a nie JA! I mego Szlachectwa zaden cham, nawet z mojej ukochanej Ustki mi nie odbierze!!!
I bedziesz Pan cham cale zycie, czego Panu szczerze na Nowy Rok zyczy Przewodniczacy i Zalozyciel Polskiej Szlacheckiej Ligi w Kanadzie (nie dla chamow!!!!!!!!!!!!!!!!!).


--------------------------------------------------------------------------------

Komentuje: AUTOR Z.J.P. 2007-12-31
Czy jesteś odpowiedzialnym facetem, szlachcicu? Czy masz honor, szlachcicu? Skąd ten tekst wykombinowałeś, ja do ciebie w ogóle nie pisałem tego tekstu tej treści: "Szanowny Panie Edwardzie, Tak, ja napisałem w mojej imelce, to jest pierwsza poezja, która Pan obiecał zamieścic. Bardzo proszę przez Pamięć Pańskiej Mamy, która sie opiekowałem w Jej samotności... Pozdrawiam". Ja nie używam tego wyrazu "imelce". A po tytule do kogoś stawiam wykrzyknik a nie przecinek. Żadną mamą się nie opiekowałem, ani tą ani setną czy tysięczną mamą. Ty jesteś chory człowieku! Jeśli ty jesteś szlachcicem, to wolę być chamem... Proszę żadnych moich wierszy nie drukować, nie życzę sobie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zygmunt Jan Prusiński, 31 grudnia 2007 r.



--------------------------------------------------------------------------------

Anonymous said...

Chyba to nie bardzo ładnie aby w Nowy Rok pisac tak o obywatelu naszej Ustki. Nie uważa Pan?

Forum gp24.pl > Miasta > Ustka

~Zygmunt Jan Prusiński~
Dzisiaj, 12:27
Wpis kolejny: 12

To hańba, żeby naród polski nie wiedział kim byli NKWD-owcy. No Polaków to tam nie przyjmowano, bo po prostu im nie wierzono, że będą sprawnymi zdrajcami cywilizacji. Inni byli lepsi - mają to już we krwi niestety...
1 stycznia 2007 r.


~Edward Kuciak z Toronto~
3 godziny i 18 minut temu
Wpis kolejny: 7

ZLY CZLOWIEK ZYGMUNT PRUSINSKI -
Wczoraj zmowilem rozaniec o wstawiennictwo Maryi i mojej zmarlej Mamy z prosba aby pomogly mi wyzwolic sie od nienawisci, jaka palam do tego podlego czlowieka Zygmunta Prusińskiego. Zawistnego przesladowce mnie i mojej rodziny. Paszkwilanta, oszczerce i czlowkieka "niskiego serca", jak to zwykl mawiac o ludziach-bydlakach moj przyjaciel ze stoczni "Ustka". Poniewaz nosi on serce nisko d.... Ten cham opluwal Mame gdy zyla, a jeszcze bardziej opluwa gdy odeszla z tego swiata. Prusinski okresla siebie jako "prawicowiec", "narodowiec", "katolik". Rozczytuje sie i rozpisuje na Wirtualnej Polonii, E-politicusie, forach slupskim i usteckim, Aferach Prawa, Goncu. Slucha Radia Maryja. Wstyd przynosi i psuje opinie tym organizacjom. Niczym nie rozni sie od Urbana z Nie. Moze z tym malym wyjatkiem, ze Urban jest o niebo od niego inteligentniejszy. To podle indywiduum od lat uzywa na forach dyskusyjnych nicka "Poeta Narodowy" oraz Autor Z.J.P. Swoim zachowaniem osmiesza i poniza autentyczne ruchy prawicowe i narodowo-katolickie w Polsce i na emigracji. Boze daj mu rozumu do glowy i unies jego serce aby pewnego dnia nie wydalil go ze swoim odchodami! Perelki jego "tworczosci" mozna poczytac na portalu Afery Prawa.