Saturday, November 10, 2012

Do

zobaczenia w Chicago + Toronto.

02:27 Hrs. Budzi mnie siusiu.

04:00 Hrs. Budzi mnie siusiu.

06:58 Hrs. "Siodma" - budzi mnie Stasia + za oknem mgla + spiew ptakow.

07:35 Hrs. Badam stezenie cukru w krwi. 107 mg/dL = 5.9 mmol/L.

08:14 Hrs. Biore 2 tabletki chemii + Legalon 140.

22:09 Hrs. Wychodze z lotniska + deszcz + minus parasolka (zaginela w samolocie). Wogole saga z parasolka zaczela sie juz na lotnisku Chopina w Warszawie. Mowia, ze nie moge brac parasolki jako bagazu podrecznego. Jest dluga. Ma metalowy szpikulec. A niedaj boze terrorysci uzyja takie parasolki do swych zacnych celow. Nie i koniec No ale jest opcja, biora parasolke jako 2 niewymiarowy  Musiala byc osobnym ladunkiem cargo w samolocie. Trzeba bylo zarapowac ja zielona folia. Usluga swiadczona przez obslugujacego rapowarke na lotnisku kosztowala mnie 50 zl. W Chicago osobiscie przekazalem orapowana parasolke z naklejonym numerem identyfikacyjnym dla reprezentanta United na lotnisku. Tam ostatni raz mialem ja w reku. W Chicago.

Laduje w Toronto na Pearsona. A tam parasolka zginela. Walizke na karuzeli znalazlem. A parasolki nie ma. Zglaszam reklamacje do United + wypelniam druk m.in. cene zagubionej rzeczy. Podalem $60. Byl to dobry solidny niemiecki europejski produkt. Tu mamy tylko chinskie.Poza tym niezmierna wartosc sentymentalna.

Mowia na lotnisku, ze jak odnajda to dowioza do domu. Jutro musze dzwonic pod podany numer na lotnisku.

W Toronto leje + grzmoty + blyskawice. Biore limo (uzgodnilismy z kierowca za $60) i podrzuca mnie pod dom. Ze slonecznej Warszawy do ulewnego Toronto + bez parasolki. O ironio losu!

22:15 Hrs. Biore limo za $60 z lotniska do domu.

22:38 Hrs. W domu.

No comments: