Sunday, May 15, 2005

Putininada

Polonijne gazety duzo nadaja o paranoji w zwiazku z 60 rocznica zakonczenia II wojny przez Zwiazek Sowiecki. Putin udekorowal prezydenta Jaruzelskiego orderem, a dal kopniaka prez. Kwasniewskiemu. Czyli zgrzyt w rodzinie.
Czy byl to takze policzek dla wszystkich Polakow? Watpie aby byle smiec typu KGB-wski Putin jest w stanie spoliczkowac prawdziwego Polaka, ale nie da sie ukryc, ze pokazal nam twarz Rosjanina, ktora juz znamy od czasow Stalina. Czyli wiadoma i spodziewana, jaka od kazdego bolszewika mozna oczekiwac.

"Wyrafinowani" sprawozdawcy polityczni uwazaja, ze byla to zemsta Putina, za Kwasniewsko-Walesowski Kijow. A ja watpie. Zadna to zemsta, to naturalny odruch strachu. Zakompleksiona Rosja wobec Polski ma tylko jedna odpowiedz - imperializm i wielkomocarstwowosc. Tylko z tym, ze Putin zobaczyl oczami Stalina ile dywizji ma Papiez. I sie przestraszyl. Nie zapominajmy, ze prawdziwego lidera Polski, Karola Wojtyly, Rosja nie zaprosila do siebie. Zastraszona Polska i zakompleksiona wobec niej Rosja, w osobie Putina i sowieckich kombatantow wie, ze milionowe papieskie legiony z orlem na piersi i z krzyzem w reku sa zagrozeniem dla postkomunistycznej barbarii na Wschodzie. I putinowski car ma racje, ze sie boi. Swoich polskich prezydentow Putin trenuje kijkiem (Kwasniewski) i marchewka (Jaruzelski), ale podswiadomie wie, ze przyszly, juz nie moskiewski, prezydent Polski upomnie sie o Enklawe Krolewiecka. Dla przypomniena, Polska Liga Szlachecka w Kanadzie juz od lat postuluje aby z tej enklawy stworzyc niezalezne ksiestwo w Europie, z rzadami szlachty, jako zadoscuczynienie szlachcie za rosyjskie represje wobec tego stanu.

Rosja prawie nigdy nie przeprasza. W ich odczuciu sa zawsze w mniejszosci, otoczeni, zdradzeni, placa najwyzsza cene, poswiecaja sie za innych. Doznaja odwiecznej krzywdy, ktora jest ich przeklenstwem. Rosyjski archetyp krzywdy zakorzeniony jest w kompleksie nizszosci. Nie potrafia przyznawac sie do bledow, bo uwazaja, ze to ich umniejsza i krzywdzi. Gdy ktos jest pewny siebie, stac go na przyznanie sie do winy i bledu. Kiedy ktos jest niepewny siebie, przyznawanie sie przychodzi mu z wielkim trudem (Richard Pipes, "Jalta widziana z USA - Rozmowa z prof. dr Richardem Pipesem, historykiem i politologiem z Uniwersytetu Harvarda", DZIENNIK ITP, Toronto 15 - 21 kwietnia 2005).

Wlasnie otrzymalem wspaniale ilustrowane wydanie "Angels & Demons" Dana Browna, autora kontrowersyjnego "Kodu Da Vinci". Dan Brown pisze ciekawym postmodernistycznym stylem, gdzie fakt miesza sie z fikcja. Jest on polaczeniem Toma Clancy z Ulberto Eco. Dla wszystkich lubujacych sie w teoriach konspiracji, nowele Dan Browna sa intelektualna uczta (www.danbrown.com).

Na portalu Ustki (www.ustka.pl), burmistrz miasta w dziale Rekrutacja Pracownikow poszukuje specjalistow z zakresu integracji europejskiej, bezpieczenstwa i ochrony. Niektore pozycje moga byc tez ponentne dla Ustczan zamieszkalych poza Polska. Z mojej branzy w zeszlym roku byla do wziecia pozycja Inspektora Strazy Miejskiej, teraz Straznika Strazy Miejskiej.

Rynek ochroniarski rosnie kilka procent rocznie i nie widac konca. Coraz wiecej funkcji, ktorymi kiedys zajmowalo sie panstwo (wojsko, policja, wywiad), przechodzi w rece prywatnych przedsiebiorstw, ktore z natury sa wysoko wykwalifikowane, sa wyposazone we wlasny sprzet i czasami dysponuja wiekszymi pieniedzmi od panstwowych policji.
Zaproponowalem burmistrzowi swoja firme SECURITAS (http://www.securitas.com/). Szwecka firma, ktora polknela amerykanskiego Pinkertona i rozrosla sie w miedzynarodowa korporacje dzialajaca w 20 krajach. W Polsce maja juz 3% udzialu rynku w biznesie ochroniarskim (http://www.securitas.pl/).

Ciekawy artykul Jacka Indelaka w torontonskim "Goncu" ("Trzecia szansa", GONIEC 13-19 maja 2005). Wart przytoczenia kilku kawalkow. Lista Wildsteina (http://wildstein.ewcia.com/index.html) nie schodzi w Polsce z wokandy. Rozpoczela bolesny proces oczyszczania sie narodu.

Bronislaw Wildstein uznal, ze dosc juz matactw na obszarze lustracji, dosc grania teczkami, szukania "hakow", manipulowania historia i ludzmi. Nie bylo dekomunizacji, lustracja sie rozmywa i slimaczy (on sam czekal na swa teczke ponad rok), totez ciagle rzadzi nami SB-cka agentura, rozkladajac panstwo od wewnatrz, infiltrujac rozne instytucje i srodowiska, tworzac siec tajnych powiazan i ukladow, wplywajac na losty panstwa, godzac wreszcie w najzywotniejsze interesy narodu. Glos Wildsteina wspolbrzmial z opinia Wyszkowskiego, ktory oswiadczyl publicznie, ze dopiero odtajnienie nazwisk agentow pozwolilo mu znalezc odpowiedz na pytanie, dlaczego lata cale poruszal sie jak mucha w smole, dlaczego blokowano jego dzialania i marnotrawiono wysilki, dlaczego na kazdym kroku napotykal calkiem zniezrozumialy opor, calkiem nieczytelne, niejasne bariery i ograniczenia.
Wildstein postanowil dac lustracji nowy impuls. Upowszechnil wsrod zaprzyjaznionych dziennikarzy IPN-owski indeks osobowy, spis teczek ponad 240 tysiecy osob. Byl on dostepny w czytelni Instytutu, niewielkim jednak cieszyl sie dotad zainteresowaniem. Wyniesiony na zewnatrz, stal sie bomba z opoznionym zaplonem. Tykala ona pare tygodni, az zdetonowala ja "Gazeta Wyborcza", robiac wielka sensacje, ze oto Wildstein ukradl spis oficerow i agentow SB. Nie trzeba bylo czekac na skutki tej publikacji, "lista Wildsteina" pojawila sie w Internecie, a on sam wyrzucony zostal z redakcji "Rzeczpospolitej". Histeria siegnela szczytow, nagonka na Wildsteina przybrala niewyobrazalne rozmiary. Wrog publiczny numer jeden - dla poprawnych politycznie, bohater - dla niepoprawnych. I znow spoleczenstwo rozpeklo sie na dwoje, na przeciwnikow i zwolennikow powszechnej lustracji. Co dziwne, projekt nowej ustawy lustracyjnej autorstwa LPR nie wywolal nawet dziesiatej czesci emocji, jakie wzbudzila "lista Wildsteina". Rezonans ogromny, strony pornograficzne nie mialy nigdy takiej frekwencji w Internecie, jak indeks osobowy IPN. Amerykanski serwer, na jakim po raz pierwszy go "odpalono", zawieszal sie z powodu tloku w sieci. (...).
Wildstein - mimo gromow, ktore spadly na jego glowe - osiagnal zamierzony cel. Nikt juz powszechnej lustracji nie smie sie przeciwstawic. Spor teraz idzie juz nie o to, czy? Lecz o to, jak? Dochodzenie do consensu bedzie trudne i burzliwe, ale nikt i nic juz nie powstrzyma procesu. Mozna go co najwyzej zaklocic, jak to wciaz robi "Gazeta Wyborcza". Rozpetala burze i nadal sieje wiatr. Na jej lamach ukazal sie informator, instruujacy, jak sparalizowac prace sadu lustracyjnego i administracyjnego, a nawet sadow cywilnych, pod pretekstem roszczen z tytulu upublicznienia "listy Wildsteina". Znamienne, ze "Wyborcza" namawia ludzi, ktorych nazwiska widnieja na tej liscie, by dochodzili nawet pienieznego zadoscuczynienia. Dziwne, ze gazeta nie zastanawia sie tym razem, jak niebezpieczne to moze miec konsekwencje dla skarbu panstwa. (...).
"Raz kurwa, zawsze kurwa" - powiedzial Orwell. Slowa te przypomnial w radiu TOK FM Czeslaw Bielecki, intelektualista o umiarkowanych, badz co badz, pogladach. Odniosl sie w ten sposob do podnoszonego wciaz biadolenia, ze lustracja moze wyrzadzic krzywde ludziom niewinnym, takze i tym, co wprawdzie donosili, ale swoimi donosami nie krzywdzili innych. Nie mozna byc tylko troche w ciazy. Kazdy wie, co podpisywal, czego nie podpisywal, za co bral pieniadze, a za co nigdy w zyciu by nie wzial zaplaty. Ci ktorzy sa czysci, a ich nazwiska znalazly sie na "liscie Wildsteina", powinni spac spokojnie, latwo im bedzie odsunac od siebie wszelkie podejrzenia. Pozostali zas niechaj nie proboja grac na naszym wspolczuciu. Donosili, ale nikogo nie krzywdzili? Jedynie funkcjonariusze SB byliby w stanie ocenic przydatnosc uzyskanych od nich informacji. Z pozoru blahy "cynk", ze Iksinski bywa zawsze na imieninach u Ygrekowskiego, mogl miec dla SB kluczowe znaczenie. Mogl spowodowac, ze UP-eccy siepacze zaczajali sie w bramie domu Ygrekowskiego, by skatowac wracajacego z imienin Iksinskiego. Litosciwi jakos nie chca wziac tego pod uwage, ze sila razenia nieistotnego z pozoru donosu mogla miec ogromny ciezar. Donosili nie tylko ci, ktorych zmuszono do tego procederu torturami, "kablowali" rowniez i tamci, ktorzy chcieli dostac paszport, talon na smochod, przydzial na mieszkanie czy lepsze stanowisko. I niechaj nikt nie rozmywa ich odpowiedzialnosci za haniebne postepowanie. "Raz kurwa, zawsze kurwa" - tacy byc moga oni do tej pory, bo nawrocenia grzesznikow zdarzaja sie wprawdzie, ale najczesciej w przypowiesciach biblijnych.
Lustracja wiec - to jedno z zadan naszej trzeciej szansy. Wiadomo, ze dzis nie bedzie juz kompletna. Za duzo im dano czasu. Teczki zostaly niezle przetrzebione, na pewno w zbiorach IPN nie ma dokumentow najwazniejszych agentow, zwlaszcza najgrozniejszych, zwanych Agentami Wplywu, ktorzy nie tylko infiltrowali, ale wykonujac tajne instrukcje SB, wplywali na bieg wydarzen. Slady ich dzialalnosci na pewno znajduja odbicie w innych teczkach, wszystkiego nie udalo sie wyczyscic. Sa tez mikrofilmy, o ktorych "czysciciele" archiwum SB jakby zapomnieli. Kopie niektorych teczek pozostana na pewno w rekach roznych politycnych graczy, sluza nadal do nacisku i szantazu. Im bardziej jednak jawne stana sie archiwa IPN, tym wieksza szansa, ze gra na teczki w koncu ustanie. Oczywiscie, w razie watpliwosci mozna sie zwrocic o pomoc do SB-eckich kolegow na moskiewskiej Lubiance. Oni tam maja wszelkie nasze tajne dokumenty. Ponury zart? Nie do konca. Zagraniczne sluzby specjalne (nie tylko KGB, ale i STASI) graly naszymi teczkami, ich nastepcy - nie ulega watpliwosci - graja nimi nadal, jesli wiec nie rozbroimi raz na zawsze tej bomby, nie odzyskamy nigdy prawdziwej suwerennosci.
Nie maja racji ci, co chca ograniczyc lustracje do szczytow zycia publicznego. Wiadomo - na przyklad - ze wielu bylych oficerow SB dziala dzis w biznesie. Wyobrazmy sobie, ze ten czy ow prezydent, burmistrz, nawet urzednik jest bylym Tajnym Wspolpracownikiem, ktorego tamten oficer SB, dzis biznesmen, cale lata prowadzil. Oczywiste, ze "prowadzi" go nadal, bo ma na niego "haka". Uczciwy przetarg na publiczne zlecenia? Smiechu warte. I tak moze byc od gory po sam dol.

Cos ciezko idzie mnie pisanie bloga marihuanowego na stronie Ruchu na Rzecz Legalizacji Konopii "KANABA" (http://forum.hyperreal.info/index.php?t=msg&th=1128&rid=100915).
Straszne utrudnienia. Komus zalezy zabym sie zniechecil i przestal pisac. Kilkakrotnie musze wpisywac te same info, bo nie przyjmuje. Pozniej mam problem z wylaczeniem komputera, bo zarobaczony wirusami. Czy polskie sluzby policyjne robia wszystko aby nie zasiewac konopnego ziarna prawdy? Zasiane ziarno wolnosci slowa 15 lat tam na tym zazjaczonym barbarzynskim ugorze komunizmu ciezko tam wzrasta.

Polecam prace magisterska o marihuanie Grzegorza Kmity-Patyczka, prezentujaca socjologiczne studium spolecznosci palaczy marihuany w Polsce, pt. "Palenie marihuany a kontrola spoleczna w Polsce lat dziewiecdziesiatych" (http://www.hyperreal.info/drugs/go.to/art/1524).
Znamienne jest, ze autor uzywa metodologio-terminologii amerykanskiej z lat 60. kiedy to w Ameryce palenie marihuany uwazane bylo za spoleczna dewiacje. Ale biorac roznice cywilizacyjna 30 lat w tej kwestii pomiedzy USA i Polska, to rzeczywiscie "studium" to ma sens.

No comments: