Saturday, November 12, 2011

Nie wierze


w zadne czary, gusla i przesady dlatego wymiar wczorajszego dnia wyrazony w dacie 11/11/11 za bardzo mnie nie podniecal. Tez niczego szczegolnego w tym dniu nie zauwazylem.

Niewatpliwie pelnia ksiezyca w otoczce chmur widziana z "tarasu dla psow" miala swoisty urok. Nawet zrobilem fotke. Takze wczoraj pierwszy raz tak nie odczuwalem pasa WELLNESS BELT na biodrach, ze nawet przerazilem sie, ze go zgubilem!

03:07 Hrs. Budzi mnie siusiu.

05:47 Hrs. Budzi mnie siusiu.

08:25 Hrs. Budzi mnie siusiu + wstaje. Na dworze 5-stopniowo. Slonecznie. Temp. w kuchni 23.1C.

08:40 Hrs. Biore 5 tabletek chemii + popijam mlekiem.

08:45 Hrs. Lektura tronowa. "Gazeta Polska".

Naczelny obiecuje wiernosc idealom konserwatywnym, ale przeciez konserwatywny jest podobno takze "Tygodnik Powszechny", a i o Palikocie mowia prawdziwi lewicowcy, ze w gruncie rzeczy to moherowiec (Marcin Wolski, "Budujemy Arke!", GAZETA POLSKA, 2 listopada 2011).

09:30 Hrs. Wskakuje na wage APSCO. 73 kg. + pas WELLNESS BELT na biodra.

11:58 Hrs. "Prawdziwy mezczyzna nigdy nie placze. Prawdziwy mezczyzna nie wie co lzy" - spiewa Gang Marcela w "Polski Studio".

12:01 Hrs. Podnosze z werandy "National Post" z "The selling of OxyContin. The story of 'probably the most successful [drug] marketing campaign in history' and what came after" na okladce.

12:25 Hrs. Odpalam maszyne. Honde. Stala biedna nieuzywana przez cale lato. Jezdze Envoyem. Wygoda. Ale postanowilem dzis odwiezc samochod do mechanika na wymiane oleju + sprawdzenie hamulcow.
Na dworze 9-stopniowo. Slonecznie + dzwiek Izabelinek na wietrze.

13:18 Hrs. Oddje samochod w Canadian Tire. Mowia, ze zajmie 3-4 godzin. Idziemy pieszo z Ryskiem. Po drodze zaliczymy kilka sklepow.

14:35 Hrs. Kupuje w STAPLES materialy biurowe ($24.83). 2 wklady do dlugopisu PARKER + 2 tasmy samopszylepne SCOTCH + 400 kartek papieru w linijki do pisania. Podstawowe narzedzia pracy blogiera.

15:05 Hrs. W domu.

18:33 Hrs. Biore 3 tabletki chemii + 11 lykow wody.

Bylem na pogrzebie sp. Lecha Bukowskiego. Bylo troche ludzi, parkowalem nawet przed samochodem na czerwonych rejestracjach konsulatu, ale szczerze mowiac, zabraklo mi troche oprawy - moze jakiegos jednego kombatanta, moze jakiegos harcerza z sygnaturka, ktory by zagral na pozegnanie starego harcerza.
Lech Bukowski przez wieksza czesc swego zycia roznosil milosc do niepodleglej Polski po ulicach Toronto. Dzisiaj, w czasach, kiedy Polska staje sie coraz mniej modna, konieczne sa gesty i symbole. Pozegnanie Leszka Bukowskiego takim symbolem byc moglo, a nie bylo.
No ale czegoz wymagac, skoro nawet nasze tradycyjne przemarsze 11-listopadowe wygladaja coraz bardziej rachitycznie? Wlasnie w niedziele pomaszerujemy i tylko te harcerskie werble dodaja troche animuszu (Andrzej Kumor, "Roznosil milosc do Polski po ulicach", GONIEC, 11-17 listopada 2011).

No comments: