Sunday, August 13, 2006

Kumor kontra Kasztanka

Sila slowa mowionego w konfrontacji ze slowem wcielonym
Panie Kumor,
Na wstepie przytocze fragment Panskiej konkluzji z wywodu na temat zrodel sily Izraela: ..."Otoz dlatego, ze jest to panstwo bardzo silne; silne kontaktami disapory, ktora uzyskala olbrzymi wplyw na wewnetrzna polityke wielu panstw...".
No wlasnie, trafil Pan w dziesiatke, bo, ze tak powiem, jest Pan znany przynajmniej wsrod Polonii kanadyjskiej z sily SLOW, albo, jak to mowia w poludniowo-wschodniej Polsce, jest Pan mocny w gebie. A co dalej? Jak to sie ma to Panskie slowo mowione do slowa wcielonego?
Ano, jest Pan w Toronto wydawca czasopisma "Goniec", co z pewnoscia daje, jak malo komu, szanse wlasnie wplywania na czytelnikow do tworzenia takiego preznego polonijnego lobby, jak to Panskie przykladowe izraelskie. Tym polonijnym lobby w Kanadzie mial byc, w zamierzeniach swych tworcow , Kongres Polonii Kanadyjskiej. Przez niemal 60 lat, KPK z mniejszym lub wiekszym sukcesem, biorac pod uwage mozliwosci finansowe i stopien wyksztalcenia Polonii kanadyjskiej pierwszych dwoch dziesiatek lat po wojnie, cos tam osiagneli, pracujac razem. Byl "polski senator", byl "polski posel do parlamentu federalnego", byl "polski minister", a nawet "wicepremier o polskim nazwisku". To bylo. I gdy fala posolidarnosciowej imigracji, z racji jej przygotowania zawodowego i stopnia wyksztalcenia, wydawala sie byc tym ostatecznym kawalkiem domina potrzebnym do utworzenia skuteczniejszego jeszcze lobby polonijnego w Kanadzie, zaczely sie dziac rzeczy niezwykle.
Nie przeciagajac zbytnio, powiem jedynie, ze doszlo do calkowitego zalamania nawet tego, co do tej pory Polonia osiagnela. Nie ma juz nawet jednego posla ani w parlamencie federalnym ani nawet w prowincjonalnych - ba, w Toronto - kanadyjskim "drugim Chicago", jak dotad nie potrafiono przeprowadzic przez system wyborczy w sposob zorganizowany jako grupa polonijna nawet jednego radnego do rady miasta!
Ostateczny jednak cios calkowitego rozpadu, co mogloby, jak Pan sobie marzy, byc tym polonijnym lobby w Kanadzie, byl Nadzwyczjny Zjazd Kongresu w listopadzie 2005, gdy grupa puczystow obalila, lamiac przy tym Statut Kongresu legalnie - i skutecznie przyznam - dzialajacy Zarzad Glowny Kongresu prezesa Sobockiego i ustawila sie, wbrew Konstytucji Kongresu, jako omnipotentna Rada Zarzadzajaca Kongresem z panem Lizoniem na czele.
Byl to, ze posluze sie naalogia - stan wojenny w Polonii kanadyjskiej, a Kongres zarzadzany jest od listopada przez nasza kanadyjska "WRON".
Po tym przydlugim wstepie, skierowanym na niezorientowanych w temacie czytelnikow Wirtualnej Polonii na swiecie, pragne podac moja ocene relacji "slowa mowionego do slowa wcielonego" u Pana - Panie Kumor, na podstawie publicystyki Panskiego czasopisma "Goniec". Krotko ujmujac - maja sie do siebie NIJAK.
To w Panskim czasopismie ukazywaly sie w takiej mnogosci artykuly roznych poputczykow polonijnej WRON. To w Panskim czasopismie publikowano monotonne i w tym samym napastliwym i nie majacym wiele wspolnego z prawda "wypowiedzi" aktywistow zaangazowanych w obalanie ZG KPK i dzialajacej przy nim Fundacji Charytatywnej wspierajacej leczenie dzieci z dawnych obszarow Polski na wschodzie.
Jedyny pozytywny szczegol to to, ze Panska gazeta jest jednym z dwoch polonijnych czasopism, ktore "zauwazyly" ten wielki rozlam w zorganizowanej Polonii kanadyjskiej i odwazyly sie o tym pisac.
I na tym koncza sie te Panskie, jak mawia LW, "plusy dodatnie", w budowie silnego lobby. Dalej to juz tylko jednostronne przykladanie reki do "rozbierania muru", jaki wybudowali tworcy i dzialacze kongresowi na przestrzeni polwiecza. To w Panskim "Goncu", dziwnym trafem, publikowane sa listy czytelnikow, wspoltworcow puczu w tak jawny sposob drwiacych sobie z litery i ducha Statutu Kongresu. I Pan, Panie Kumor, nie inaczej widzi fakt zlamania Statutu Kongresu niz autorzy publikowanych w "Goncu" artykulow - wystarczy przeczytac Panski slynny wywiad z prezesem Sobockim.
Ostatni zas dowod na skutki takiego wlasnie rozlamu wsrod zorganizowanej Polonii kanadyjskiej jest fakt, iz rzad kanadyjski w trakcie przygotowywania ustawy o ruchu bezwizowym miedzy Polska a Kanada zaprosil do konsultacji przedstawiciela biznesmenow i mlodziezy uniwersyteckiej, a calkowicie pominal przedstawiciela Kongresu.
Wczesniej rzad Polski nie zaprosil do udzialu w pracach Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Senacie NIKOGO z Kanady. Dodam, iz w obu przypadkach Zarzad Glowny KPK pod przewodnictwem prezesa Sobockiego mial wspoludzial w powstaniu tych obu inicjatyw. Tak wiec, decyzja rzadu kanadyjskiego jest oficjalnym "certyfikatem zgonu" polonijnego lobby w Kanadzie. I Panska gazeta "Goniec" miala zamierzony, czy tez przypadkowy (?) wspoludzial w procesie eutanazji tej szczytnej organizacji, jaka byl Kongres Polonii Kanadyjskiej.
Po tym, faktycznie zorganizowane lobby polonijne w Kanadzie pozostanie juz tylko w marzeniach. Ale o marzeniach mozna wiele pisac i jestem pewien, ze przeczytamy jeszcze niejeden Panski artykul w tym samym stylu jak komentowany, dla niezorientowanych w szczegolach czytelnikow Wirtualnej Polonii, w tym samym stylu i tonie - slowa mowionego - silnych w gebie.
Kasztanka Jozefa P.
Od redakcji: Odpowiedz na str. 56 ("Poczta Gonca").

Widziane od konca

Marzenia silnego w gebie

Andrzej Kumor

Pani "Kasztanka Jozefa P" (patrz list na str. 27) najwyrazniej poczula sie przeorana moimi tezami z poprzedniego felietonu i napisala calkiem obszerna polemike.
Poniewaz uwielbiam sie klocic (zwlaszcza z kobietami), niniejszym odwdzieczam sie p. Kasztance na papierze. Zarzuca mi sie bowiem rzeczy wesole, a to zem jedynie mocny w gebie i gdy przychodzi co do czego, kule ogon pod siebie, a to ze rozmontowalismy GONCEM Kongres Polonii Kanadyjskiej, a to znowu, ze nie ma lobby polskiego w Kanadzie, bo GONIEC "mimo mozliwosci" nie wplywa na Czytelnikow, aby takowe tworzyli...
Rozbierzmy wiec rzecz po kolei. Po pierwsze, dzis "sila w gebie" liczy sie, jak malo kiedy. Wystarczy spojrzec, jak srodki masowego przekazu masowo beltaja w glowach.
Cieszy mnie, ze p. Kasztanka jest przekonana o mojej "sile w gebie"! Licza sie silne idee, zdolne ludzi popychac dodzialania! Czyz nie tak? Prosze popatrzec na XX wiek; na kolegow Zydow, czym zbudowali swe imperium - czyz nie SLOWEM - wszystko inne bylo pochodne - ksztaltowali debate publiczna, programy nauczania, polityke, prawo etc.
Druga sprawa - lobby. Jesli ktos wyobraza sobie, ze polskie lobby sprowadza sie do Kongresu Polonii Kanadyjskiej - notabene utworzonego na wyraznie zyczenie "scaleniowe" kanadyjskiego rzadu - to ja szczescia, zdrowia zycze. Nawiasem mowiac, do prowadzenia dzialalnosci lobbingowej trzeba sie rejestrowac, a bedac oficjalnym lobbysta (na rzecz kogo?) ma sie deczko zwiazane rece.
Znow wroce do kolegow Zydow. Ci maja w Kanadzie kongres, B'nai Brith i multum innych organizacji, ale ich sila polega na bezposrednich kontaktach ludzi, finansowaniu polityki, zajmowaniu prominentnych stanowisk publicznych.
Lobby robi sie przez to, ze sie wie, z kim i gdzie grac w golfa, na jakich imprezach bywac i kogo zapraszac. Lobby to mozliwosc zaoferowania poparcia wyborczego - glosow, dotacji na kampanie, pieniedzy na polityke, to wreszcie mozliwosc poparcia czy zatrudnienia polityka w sytuacji, gdy nic lepszego nie ma do roboty (iluz to politycznych tuzow w okresach przejsciowych przewija sie przez rozne kancelarie adwokackie czy rady nadzorcze?).
Kongres Polonii Kanadyjskiej nie zostal skopany przez GONCA, lecz przez ludzka malosc, zlosliwosc, pieniactwo i inne slabostki, o czym pisalismy, prezentujac stanowisko obu stron tego smutnego konfliktu.
Prosze natomiast nie rozsmieszac mnie stwierdzeniami, jak to pan X czy Y dzielnie przykladal reki do zniesienia wiz czy tam podobnych zabiegow, bo przypomina to stary dowcip o mrowce i sloniu, kiedy to mrowka, idac obok slonia, mowi: "O kurcze, ale tupiemy".
Obrona naszych interesow, owszem, ma miejsce. W biurach politykow pracuja Polacy, powoli udaje sie montowac polska siateczke. Jest to praca zmudna, oddolna i nijak sie nie ma do tego, kto akurat i o co kloci sie w Kongresie. Na razie - o ile mi wiadomo - trwa dosc podstawowa dyskusja, czym Kongres w ogole ma byc i co oraz kogo reprezentowac.
Do tego jeszcze, gdybysmy sobie tak zajrzeli do akt wydzialu I MSW, to mogloby sie okazac, ze zdarzaja sie nam polonijne aktywistki i aktywisci o calkiem barwnej "przeszlosci operacyjnej".
Wracajac zas do owej "sily w gebie", to niestety znow ze smutkiem pozostaje mi skonstatowac, ze ani sam, ani wiekszosc tutejszych Polakow nie jestesmy silni "gebowo". Gdybysmy byli, nie zdarzalyby sie takie rzeczy, jakie co jakis czas wypryskuja w tutejszych gazetach czy TW. Ba, my nawet nie mamy na tyle sily w gebie, aby w tutejszych programach nauczania bylo to, czym jestesmy zainteresowani, i by we wszystkich bibliotekach publicznych, szkolnych czy uniwersyteckich byl kanon ksiazek o naszym kraju w jezyku angielskim. Te niedostatki mozna wyliczac w nieskonczonosc.
I znow, gazeta to nie jest wesoly omnibus od interwencji, organizowania akcji i kiermaszy. My nie jestesmy "organem prasowym", jakas taka "Trybunka Ludu" czy WybGazetka"; nie kierujemy z tylnego siedzenia, nie wynosimy i nie obalamy, nie mamy ambicji "przewodzenia stadu" (jak okreslil niegdys swa role byly pan prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej.
Po prostu informujemy, dajemy mozliwosc pogardlowania, trybuny, sejmiku czy czego tam jeszcze; wzajemnej wymiany opinii, wzajemnego uczenia sie od siebie, przedstawiania doswiadczen itd. itp.
W kanadyjskich wladzach prozno ze swieca szukac Polakow. Mozna wiele mowic, dlaczego tak jest, ale pewne jest, ze niezaleznie od tego czy KPK bedzie silny czy slaby, ta rzecz sie nie zmieni.
Polityke kanadyjska robi sie na niwie polityki kanadyjskiej, a nie polskiego Kongresu. Nie chodzi przeciez, abysmy mieli przedstawicieli "z nadania", na pokaz (jak to kiedys juz bywalo), stuprocentowych figurantow lasych na poklepywanie. Potrzebni sa politycy z krwi i kosci wyrastajacy ze swych partii i cieszacy sie prawdziwym poparciem spolecznym. Czy sie znajda? Oczywiscie! Rosnie drugie pokolenie polskiej imigracji (z fali posolidarnosciowej); sa to ludzie wyksztalceni, inteligentni, nie wsydza sie polskosci. W nich jest sila.
A GONIEC? Coz, Goniec bedzie informowal, wspieral itd. Wracajac zas do pogladow p. Kasztanki Jozefa P... Mam nadzieje, ze przynajmniej w pecinach jest Pani niczego sobie... (Andrzej Kumor Mississauga, GONIEC, 11-17 sierpnia 2006).

"Der Spiegel": Czy ostra reakcja braci-blizniakow ma zwiazek z tym, ze satyre opublikowano w Niemczech?
Lech Walesa: Nie, to sa ludzie o bardzo ograniczonym poczuciu humoru i z wieloma kompleksami. Czuje sie tym zazenowany, ale tak wlasnie reaguja ludzie bez odpowiedniego formatu. Niestety, ta demokracja nie reprezentuje wiekszosci wyborcow. Zbyt malo Polakow poszlo na wybory i teraz mamy pasztet. Powinna to byc lekcja, zeby w przyszlosci madrzej wybierac ("Walesa dla 'Der Spiegel'", THE POLONIA PORTAL - http://expatpol.com/index.php?stsid=29440&kid=13).

&
Turkiewicz kontra Belz

Co gryzie tego faceta?
Od pewnego czasu, z mniejsza lub wieksza uwaga, obserwuje ostre wypowiedzi redaktorow Gazety, jak rowniez podszywajacych sie pod "czytelnikow", stalych korespondentow, pod adresem ksiezy oblatow MI, ktorzy (chwalic Boga), sa dosc liczni w polskich i nie tylko polskich parafiach Kanady od ponad stu lat.
Zrozumiec tych gosci pomogl mi prezydent Reagan, ktory zwykl kwitowac ostro krytykujacych go dziennikarzy pytaniem "Co gryzie tego faceta". Dowcip i glebia tego pytania pasuje jak ulal do panow Belza, Szajny i tego goscia, ktory nazywa sie a to Marek Krzysztofik, a to Jerzy Gadomski, a to jeszcze inaczej, gdy pisze na inne tematy. Widac bardzo go gryzie, skoro zapomina swego prawdziewgo nazwiska. Ale nie o to chodzi.
Problem tych panow polega nie na tym, ze krytyka chca poprawic swiat lecz po prostu dokuczyc. I nic innego. Sami - pelni niespelnionych zamiarow zdobycia jakiejs tam pozycji w srodowisku (vide: akcja "Kongres Polonii Kanadyjskiej", akcja "Credit Union" i pare innych, posrednich), jakby czujacy sie niedowartosciowani, koniecznie chca pokazac swiatu, ze wiedze maja o sprawie absolutna, ze znaja sie na problemie, ze rozwiazaliby go znacznie lepiej, a wszystkim tym, ktorzy sadza inaczej - daja po kuksancu.
Nie problem jednak ich meczy, lecz konkretne osoby, a w szczegolnosci o. Marian Gil, o. Adam Filas i o. Janusz Blazejak. Sami oblaci. No i jeszcze "Radio 7" i te nieszczesne Trustee, ktore (ich zdaniem) ukradlo pieniadze Polonii.
I spojrzmy co sie dzieje. Im bardziej stara sie ta ekipa dokuczac zwolennikom innego widzenia swiata, tym samopoczucie ojcow oblatow jakby sie poprawia, a ilosc entuzjastow budowy kosciola w Brampton wzrasta. Podobnie ma sie "Radio 7", popularne i lubiane. Pomimo bardzo ciezkich zarzutow pana Szajny, nieustannie nawracajacego Kosciol, co w wydaniu Gazety ( nie gniewajcie sie Panowie za dosadnosc) - w Waszym wydaniu brzmi troche smiesznie.
Czytam w Gazecie o trosce o dobro Polonii, o piekielku, ktory w niej jest i nie moge pojac jak inteligentni ludzie piszac to nie dostrzegaja, ze to piekielko jest ich dzielem, ze sami w nim tkwia i cala te zlosc ( z piekla rodem zreszta) wylewaja na lamy, skadinad dobrze redagowanej, codziennej gazety, ktora bez tych zlosliwosci bylaby bardziej czytana i bardziej lubiana.
Co was gryzie? Czy naprawde nie dostrzegacie, ze dzialacie przeciw sobie? To wywlekanie spraw sprzed lat - chocby i o tym jak to o. Marian Gil zabronil klaskac, gdy spiewal Balata (alez mi problem!) - w zupelnie irracjonalny sposob gryzie autora tej opowiesci, ktory nia zyje od lat i w kolko ja opowiada.
Charakterystyczna cecha "Grupy trzymajacej Gazete" jest zanudzanie nas trzema tematami: oblaci - jacy to oni sa paskudni; Credit Union, ktora po rozpedzeniu poprzedniej ekipy straszliwie jest przez Gazete nielubiana; no i Kongres Polonii, ktory wszak "bez Gazety nie powinien istniec". Wyglada na to, ze albo chcecie po swojemu kreowac rzeczywistosc albo ja zwalczac? I ani jedno ani drugie nie wychodzi.
Wiec tak naprawde, co Was gryzie, Panowie?
Pozdrawiam,
Zbigniew Turkiewicz (nazwisko i imie prawdziwe).

Szanowny Panie
Do trzech wymienionych przez Pana tematow dodac nalezy tan najwazniejszy temat, Pol-Can Bank Trust, od ktorego wszystko sie zaczelo, i to co zrobili z naszymi pieniedzmi jego samozwanczy dyrektorzy czyli Irena Kremblewska, Marcin Kulis i Stanislaw Krol, mimo wszystko obdarzeni zaufaniem czlonkow Credit Union.
Jasne, kiedy ktos kogos krytykuje, czyli po prostu ukazuje to, co ten ktos zrobil zlego, najlepiej nie odpowiadac, tylko, jak wspomniany Reagan, skwitowac to pytaniem "co tego faceta gryzie?"
Drogi Panie, to cos gryzie nie jednego faceta, ba, nawet nie kilkunastu (z tej, jak to Pan raczyl okreslic "Grupy trzymajacej Gazete" - skojarzenia sa jasne dla wszystkich...nieladnie, nieladnie), ale cala mase "facetow" - takich, ktorzy zostali wystrychnieci na dudka (to beneficjanci trustu, czlonkowie Credit Union), takich, ktorzy zamiast otrzymac stypendia na nauke, pomoc na leczenie itp. patrza od lat, jak pieniadze spoleczne sa wyrzucane na fanaberie facetow, ktorzy mysleli, ze im sie uda bez rozglosu dokonac przekretow tak, by nikt tego nie zauwazy.
A przypomne, ze to nie bylo 100 dolarow, czy pare tysiecy, ale grubo ponad 6 milionow dolarow, z ktorych ponad dwa zostalo utopione w "Dzienniku", a drugie tyle zapewnie skasuja firmy adwokackie, ktore od kilku lat szukaja metod ratowania swoich klientow i dzieki ich dzialalnosci ostateczny wyrok jest ciagle odsuwany dalej i dalej w czasie.
I sa jeszcze, Szanowny Panie, tacy "faceci" (z, jak Pan to elegancko i slusznie ujal, "rozpedzonej ekipy"), ktorym zniszczono lata zycia i kariery wyrzucajac ich z pracy w Credit Union pewnej krwawej nocy tylko za to, ze chcieli (i robili) inaczej, lepiej, ale normalnie, a nie w sitwie z tymi, ktorzy przez lata dyktowali warunki, nie muszac sie z niczego tlumaczyc.
Ale po wielu latach ci "rozpedzeni" nareszcie dostali odszkodowania - czy Pan mysli, ze ktos wyplacalby im setki tysiecy naszych, czlonkowskich pieniedzy, gdyby nie musial, tj. nie byl winny bezprawnego wyrzucenia tylu specjalistow z pracy? Ale koszty niematerialne poniesione przez te osoby sa niewymierne i niewyobrazalne. Jakos malo to Pana obchodzi.
Znacznie bardziej wzrusza Pana los owych biednych i nieszczesnych trustees, a takze tych duchownych, ktorzy bawili sie w polityke wspierajac ludzi dzialajacych na niekorzysc spolecznosci. Nie wolno o tym wspominac? A dlaczego? Czyzby ludzie Kosciola byli poza ocena wiernych?
A wlasnie ci wymienieni przez Pana duchowni obiecywali glosno, a przynajmniej jeden z nich, ze sprawa trustu zajmie sie osobiscie i w ciagu pol roku znajdzie rozwiazanie z pozytkiem dla calej spolecznosci.
I kolejne pol roku mija, a ksiadz Blazejak, gdyz o nim mowa, zawziecie milczy na ten temat, ba, juz sam chyba o tym zapomnial. I jeszcze jedno - nie ma przedawnienia dla pewnych krzywd i nieprawosci. Piszemy i przypominamy o nich, bo niektorzy dopiero teraz sie dowiaduja o wielu faktach.
W Polsce walczy sie o ujawnienie agentow i slusznie, mimo ze minelo juz tyle lat. Wyjasnia sie afery i przekrety - i slusznie. My takze nie zamilkniemy w tych sprawach, a jezeli kogos to nudzi - it's a free country - nie musi nas czytac. My nie czytamy niektorych gazet, bo nas nudza i mierza.
Pisze Pan, ze dzialamy przeciwko sobie. My sami sobie juz wiekszej krzywdy wyrzadzic nie mozemy jak te, ktorych doznalismy. Nie zycze Panu takich doswiadczen.
Mamy prawo - i obowiazek - pisac o sprawach bulwersujacych duza czesc naszej spolecznosci. Skandal z KPK i Fundacja Charytatywna (i los ratowanych przezen przez lata dzieci) powinien wzbudzac w Panu bunt. Czemu sie Pan nie buntuje? Moze za malo Pana gryzie zlo dziejace sie wokolo?
A marzen o wladzy i potedze prosze nam nie przypisywac - o niczym nie marzymy bardziej niz o spokoju (duzo bardziej nam by sie oplacalo chowac glowe w piasek, jak inne media i nie tylko), ale nie o takim, okupionym klamstwem i siedzeniem cicho z zakneblowanymi ustami. Nie taka jest rola mediow.
Ten, ktorego owszem, wiele gryzie (a co? swiat pelen przekretow)
Zbigniew Belz
Wydawca i redaktor naczelny ("Ludzie listy pisza...", GAZETA 154, 11 - 13 sierpnia 2006).

Pokwitowanie
Kwituje odbior 1500 zl tysiac piecset zlotych od pracownika Sluzby Bezpieczenstwa za wspolprace i udzielenie informacji
Bolek ("Pozyskany na zasadzie dobrowolnosci... Bolek "Kwituje odbior 1500 zl"", GONIEC, 11-17 sierpnia 2006).

No comments: